Piotr Gliński za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się do kontrowersji, jakie wybuchły po opublikowaniu listy podmiotów, które otrzymały wsparcie finansowe. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznał, ze sprawa może przypominać „wizerunkowe seppuku”.
W ramach Funduszu Wsparcia Kultury Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozdysponowało pomiędzy artystów olbrzymią kwotę aż 400 mln zł. Wśród beneficjentów pojawiło się wielu kontrowersyjnych artystów, bo uwzględniono wykonawców muzyki disco-polo, ale także takich, którzy ostro atakowali rząd i wyborców PiS. W sieci wybuchła prawdziwa burza.
Czytaj także: Janda prowadzi fundację, która otrzyma blisko 2 mln zł z rządu. „Jestem rozgoryczona”
Gliński postanowił odnieść się do zarzutów za pośrednictwem mediów społecznościowych. Minister na Twitterze przekonywał, że o tym, kto dostał wsparcie „nie decydowały sympatie, rodzaj uprawianej sztuki, ale algorytm pokazujący kto stracił przychody w wyniku pandemii”.
Gliński o „wizerunkowym seppuku”
Te tłumaczenia nie wszystkim wystarczyły, bo w sieci nadal pojawiało się mnóstwo krytycznych komentarzy. Gliński odniósł się do sprawy po raz kolejny. „Sz. P. Krytycy, przyznaję: znane nazwiska plus pieniądze to wizerunkowe seppuku. Nieważne, że chodzi o – długo oczekiwaną i postulowaną – pomoc dla TYSIĘCY zwykłych ludzi pracujących w kulturze (i ich rodzin), przyznaną według takich samych dla wszystkich i przejrzystych reguł” – napisał.
Czytaj także: Kamil Bednarek tłumaczy się z dotacji. „Wiadro pomyj wylało się na moją osobę”
Na tym nie koniec, bo Gliński postanowił zakpić z internetowych krytyków. „W poniedziałek zgłoszę projekt ustawy zakazującej państwowego wsparcia dla znanych artystów i instytucji kultury. Przesuniemy te środki na wsparcie najbardziej aktywnych tweeterowiczow. Kultura na tym nie zyska, ale PR będzie OK” – zakpił minister.
Janda dostała ogromną dotację, ale i tak jest „rozgoryczona”
W gronie beneficjentów pojawiło się wielu kontrowersyjnych artystów. Wśród nich m.in. Krystyna Janda, która jeszcze niedawno bardzo ostro obrażała zarówno obecny rząd, jak i ludzi głosujących na PiS. Nie przeszkodziło jej to jednak we wnioskowaniu do rządu o wsparcie finansowe.
Fundacja aktorki otrzymała wysokie wsparcie, bo wynosi ono aż 1,8 mln zł. Jak się jednak okazuje, Krystyna Janda uważa, że to za mało i w rozmowie z WP przekonuje, że jest z tego powodu „rozgoryczona”. „Wnioskowaliśmy o 5,8 mln zł, tyle dokładnie wynoszą nasze straty, które zostały udokumentowane we wniosku, a otrzymaliśmy 1,8 mln zł wsparcia. Jestem więc trochę rozgoryczona, że naszym dwóm teatrom przyznano zaledwie 30 proc. kwoty, jakiej potrzebowaliśmy” – mówi aktorka w rozmowie z portalem.
Źr. twitter; wprost.pl; wmeritum.pl