Paulo Sousa od niecałego miesiąca pełni funkcję trenera brazylijskiego Flamengo. Uciekł tam zrywając kontrakt z PZPN i porzucając reprezentację Polski. Okazuje się, że portugalski szkoleniowiec może mieć problemy w utrzymaniu posady.
Pod koniec ubiegłego roku w mediach rozgorzała burza po tym, jak okazało się, że Paulo Sousa zamierza porzucić reprezentację Polski i objąć funkcję trenera brazylijskiego Flamengo. Początkowo wielu niedowierzało, ale niebawem te doniesienia znalazły potwierdzenie. W efekcie polscy piłkarze przed ważnymi meczami barażowymi pozostali bez selekcjonera.
Tymczasem okazuje się, że Sousa również w Brazylii napotkał na problemy. Portugalski trener podpadł piłkarzom wprowadzając kontrowersyjną listę nakazów i zakazów, jakie obowiązują piłkarzy Flamengo. M.in. nie wolno korzystać z telefonów w centrum treningowym.
Piłkarze Flamengo uważają, że Sousa przesadził. Dziennikarz Milton Neves donosi bowiem, że niektórzy zawodnicy są wręcz wściekli na portugalskiego trenera za niektóre zasady. Piłkarzy ma irytować właśnie zakaz używania telefonów. Reporter podkreśla, że takie małe rzeczy irytują zawodników. Ci nieprzychylnie patrzą również na obowiązek wspólnego posiłku po meczu.
Czytaj także: Plebiscyt FIFA The Best. Ujawniono, jak głosował Paulo Sousa!
„Każdy musi zjeść wspólny obiad po spotkaniu, nawet gdy nie jest głodny. To zaskakujące” – powiedział Neves. Dziennikarz twierdzi, że ze względu na rosnącą frustrację praca Sousy w Flamengo może nie potrwać długo. „Ten człowiek może tu długo nie wytrzymać, co?” – pytał retorycznie Neves.
Źr. se.pl