W czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w ostrym tonie odniósł się do decyzji Stanów Zjednoczonych o rozmieszczeniu w Europie dodatkowych wojsk. Wcześniej rzecznik Pentagonu John Kirby poinformował, że USA wyślą dodatkowe 2 tys. żołnierzy na wschodnią flankę NATO, w tym do Polski.
Rosja odpowiedziała na ruch amerykanów oskarżeniami o „wzmocnienie napięcia”. „Jest oczywiste, iż nie są to kroki nastawione na deeskalację, a wręcz przeciwnie. Ich działania prowadzą do wzmocnienia napięcia. Tylko tak należy się do tego odnosić” – powiedział Pieskow na briefingu prasowym.
Czytaj także: Premier Estonii odniosła się do strategii Putina. Skrytykowała europejskich przywódców
„Zaniepokojenie Rosji jest absolutnie zrozumiałe i uzasadnione. Również absolutnie usprawiedliwione i zrozumiałe są wszelkie kroki, jakie Rosja podejmuje w celu obrony swego bezpieczeństwa i interesów” – kontynuował Pieskow.
W odpowiedzi na pytanie o to, jakie to kroki odparł, iż te, „które uznają za niezbędne” ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa.
Pieskow stwierdził, że Rosja stale wzywa Stany Zjednoczone do „zaprzestania wzmacniania napięcia na kontynencie europejskim”.
Czytaj także: Putin musi negocjować? „Po raz pierwszy spotkał się z twardym murem”
„Chodzi nie po prostu o prowokacyjne oświadczenia, iż wkrótce dojdzie do wojny, wszyscy zapłacą straszną cenę, itd. Chodzi o skierowanie właśnie żołnierzy amerykańskich do krajów europejskich w pobliżu naszych granic” – wyjaśnił.
Stany Zjednoczone podjęły decyzję o wysłaniu dodatkowych wojsk do Polski, Rumunii i Niemiec. To reakcja na koncentrację rosyjskich sił przy granicy z Ukrainą. „Zgodnie z zapowiedziami 1,7 tys. dodatkowych żołnierzy amerykańskich zostanie przeniesionych do Polski. To mocny sygnał solidarności w odpowiedzi na sytuację na Ukrainie. W ubiegłym tygodniu rozmawiałem na ten temat z Sekretarzem Obrony L. Austinem. Sprzeciwiamy się jakiejkolwiek agresji wobec naszego sąsiada’ – napisał na Twitterze Mariusz Błaszczak.
Źr. RMF FM