Biologiczny ojciec skatowanego 8-latka zabrał głos. Tą sprawą żyje obecnie cała Polska, a mężczyzna jest wstrząśnięty tym, co stało się z jego synem.
8-latek z Częstochowy trafił do szpitala w poniedziałek. Zabrał go tam śmigłowiec LPR. Policja aresztowała matkę i ojczyma. Miał złamania i silne oparzenia. Lekarze podkreślają, że w ich opinii złamania powstały na przestrzeni ostatniego miesiąca.
O tym, że ojczym znęca się nad dzieckiem policja dowiedziała się od biologicznego ojca chłopca. – Dawidowi B. prokurator zarzucił, że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała – oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn – podali przedstawiciele prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Teraz głos w całej sprawie zabrał biologiczny ojciec chłopca. Mężczyzna porozmawiał z dziennikiem „Fakt” i wypowiedział tam szokujące słowa.
Biologiczny ojciec 8-latka zabrał głos
Mężczyzna wspomina, że 3 kwietnia jego była żona powiedziała mu, żeby nie fatygował się w odwiedziny do syna, ponieważ jego młodszy brat miał wylać na chłopca gorący napój.
– Magda, matka Kamila, wmawiała mi, że Kamil poparzył się herbatką, którą miał na niego wylać nasz młodszy syn Fabian – opowiada biologiczny ojciec chłopaka i dodaje, że to tłumaczenie mocno go zaniepokoiło, ale przede wszystkim zastanowiło.
Mężczyzna nie dał więc za wygraną i przyjechał do domu, w którym mieszka jego była żona. Wtedy zobaczył straszny widok. – Dziecko przypominało jedną krwawą ranę. Nożyczkami cięliśmy ubranie na nim, bo krew z ran poprzysychała. Miał połamane nóżki, niosłem go na rękach do śmigłowca LPR. W tym czasie Magda, matka Kamila, szła ulicą z Dawidem. Trzymali się za ręce i cynicznie śmiali, gdy Kamila zabierał śmigłowiec – powiedział zszokowany i zrozpaczony ojciec.