Nowe informacje ws. tragedii w Nowej Dębie. Chodzi o śmierć 54-letniego mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety z lokalnego targowiska. Głos zabrali świadkowie.
54-letni mężczyzna nabył galaretę od małżeństwa handlującego wyrobami mięsnymi na targowisku w Nowej Dębie. W jego organizmie doszło jednak do zatrucia, w wyniku którego mężczyzna zmarł. Zatruły się także inne osoby, aczkolwiek konsekwencje w ich przypadku nie były aż tak dramatyczne.
W sprawie zostały zatrzymane dwie osoby. To małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Para przerwała milczenie. Okazuje się, że przyznali się do winy, jednak nie chcieli składać wyjaśnień.
Teraz głos w tej sprawie zabrali świadkowie, których cytuje „Fakt”. – Przyjeżdżało też auto z kurczakami, ale wędliny mieli tylko oni – mówią mieszkańcy Nowej Dęby, którzy przyznają, że do „wędliniarzy” zawsze ustawiały się kolejki chętnych.
Dramat w Nowej Dębie. Świadkowie zabierają głos
– Parkowali na skraju bazaru. To już poza naszym terenem, dlatego nawet nie płacili placowego – mówi o sprzedawcach mężczyzna, który zbiera od kupców opłatę targową.
Małżeństwo, które sprzedawało feralną galaretę trudni się hodowlą trzody chlewnej. Sami wytwarzają też wędliny, a następnie sprzedają je na lokalnych targowiskach. Dotąd cieszyły się one sporą popularnością.
Obecnie 55-latka i 56-latek usłyszeli zarzuty dotyczące narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 3 lat więzienia.