Nowe informacje w sprawie uszkodzonego domu w Wyrykach (województwo lubelskie) sugerują, że przyczyną nie było rosyjski dron ani polska rakieta.
Według nieoficjalnych ustaleń mediów, miała to być rakieta z norweskiego myśliwca F-35. Śledztwo nadal trwa, a prokuratura nie udziela szczegółów.
Początkowo mówiono, że budynek uległ uszkodzeniu wskutek neutralizacji rosyjskich bezzałogowców. Potem pojawiła się hipoteza, że zawiniła polska rakieta — prawdopodobnie typu AIM-120 (AMRAAM) wystrzelona z F-16 — która miała błędnie trafić w dom, gdy próbowano zestrzelić drona. Jednak dziennikarze Radia Eska twierdzą, że to wersja niepełna. Według nich, broń mogła pochodzić z norweskiego sprzętu i nie być związana z lotem polskiego samolotu.
Prokuratura potwierdza, że postępowanie jest na bardzo wczesnym etapie i odmawia komentarza. Były już przypuszczenia, że odpowiedzialność za zdarzenie ponoszą polskie siły powietrzne. Tomasz Siemoniak, minister-koordynator służb specjalnych, stwierdził w mediach, że możliwość użycia broni przez polskich pilotów — oraz skutki tego działania — jest „bardzo prawdopodobna”, ale zaznaczył, by nie wyciągać pochopnych wniosków.
Z kolei premier Donald Tusk skrytykował oskarżenia wobec polskich żołnierzy. W mediach społecznościowych napisał, że wina za zniszczenia leży po stronie inicjatorów prowokacji dronowej — czyli, jego zdaniem — Rosji. Apelował także o jasne i szybkie wyjaśnienia od odpowiednich służb.