Rosja dopuszcza możliwość uderzenia w Ukrainę najpotężniejszą bronią w swoim arsenale – zagroził rosyjski deputowany Andriej Kołesnik. To wciąż echa rozmów na temat możliwości przekazania Ukrainie rakiet Tomahawk. Decyzja w tej sprawie wciąż nie zapadła.
Nie milkną echa rozmów o przekazaniu Ukrainie pocisków Tomahawk. Donald Trump w publicznych wypowiedziach dopuszczał taką możliwość, choć później się z niej wycofał. Ostateczna decyzja wciąż jednak nie zapadła, a sprawa wywołuje duże emocje szczególnie w Moskwie.
W ostatnim czasie Rosja mierzy się z kolejnymi sankcjami nałożonymi na rosyjskich naftowych gigantów. Po tej decyzji na nowo odżyła kwestia Tomahawków. Deputowany Dumy Państwowej Andriej Kołesnik zagroził użyciem najpotężniejszej broni w rosyjskim arsenale.
„Jeśli, nie daj Boże, Ukraina przeprowadzi atak Tomahawkiem głęboko na terytorium Rosji, (…) zostaną przeprowadzone ataki odwetowe z okrętów podwodnych z pociskami strategicznymi i potężnych lądowych systemów rakietowych Jars. A która głowa zostanie przekręcona, to sprawa naczelnego dowódcy kraju Władimira Putina” – mówił.
„Ukraina musi bardzo dokładnie rozważyć, zanim wygłosi oświadczenie o przeprowadzeniu ataków w głąb Rosji (…). Nasze pociski latają znacznie szybciej, nawet z prędkością 10 machów” – groził dalej.
Wcześniej również sam Putin groził, że Rosja przygotuje „miażdżącą odpowiedź”, jeśli Ukraina otrzyma Tomahawki.
Przeczytaj również:
- Litwa zamyka najważniejsze lotniska! Balony w przestrzeni powietrznej
- Człowiek Putina leci do USA! Dojdzie do ważnego spotkania
- Tragiczny wybuch na dworcu kolejowym na Ukrainie. Zginęły cztery osoby, dwanaście rannych
Źr. Interia






