Wciąż pojawiają się nowe doniesienia dotyczące wczorajszego napadu na Arkadiusza Milika. Polakowi zagrożono bronią palną i skradziono drogi zegarek. Naczelnik lokalnej policji szerze przyznał, że obszar, na którym mieszka piłkarz jest trudny do kontrolowania.
Przypomnijmy, włoski dziennik „Il Mattino”, atak na Milika miał miejsce, gdy ten wracał do domu. Na drodze do miejscowości Vercaturo, gdzie mieszka zawodnik, około 2 nad ranem drogę miało zajechać mu dwóch mężczyzn na motocyklu. Mieli oni kaski na głowach.
Atak na Milika
„Dwóch napastników, którzy zajechali mu drogę, siedziało na motocyklu. Odcięli piłkarzowi możliwość ucieczki.” – zdradził szczegóły włoski dziennikarz, Giuseppe Grimaldi.
„Jeden z bandytów przystawił mu pistolet do głowy i nakazał oddanie zegarka Rolex Daytona, którego wartość szacuje się na 20 tysięcy euro. To była łatwa akcja, dodatkowo brak kamer utrudnia policji prowadzenie śledztwa” – dodał dziennikarz.
Czytaj także: Atak na Milika: Koledzy go ostrzegali. Nie posłuchał
Naczelnik policji w Neapolu szczerze
Choć Milik już złożył zeznania, to raczej nie może liczyć na odzyskanie skradzionego zegarka. Optymizmem nie napawają nawet słowa naczelnika lokalnej policji, Antonio de Iesu.
„Niestety, obszar w którym mieszka Polak jest bardzo rozległy i trudno go kontrolować. Pierwszym celem złodziei są albo zegarki, albo iPhone’y.” – powiedział funkcjonariusz.
Czytaj także: Atak na Milika: Koledzy go ostrzegali. Nie posłuchał
„W tym mieście możesz przejść przez każdą niebezpieczną ulicę w spodniach i koszulce, ale jeśli masz przy sobie zegarek robi się to ryzykowne. Dobrze o tym wiedzieć” – wyznał szczerze.
Dodał, że według informacji policji napadu dokonała grupa związana z centrum miasta. „Na 90 procent za napad są odpowiedzialni bandyci z centrum Neapolu.” – ocenił.