Austriacka partia socjaldemokratów szuka sposobu na opodatkowanie witryn, z których użytkownicy korzystają bezpłatnie. Jak twierdzi, aktywność na portalach społecznościowych tylko pozornie nic nas nie kosztuje. W rzeczywistości w zamian za usługi udostępniamy firmom informacje na nasz temat, które mogą służyć do tworzenia spersonalizowanych reklam. Według austriackiego rządu jest to forma wymiany barterowej, którą można opodatkować.
Aktywność użytkowników w sieci polegająca na wykonywaniu czynności takich jak: korzystanie z wyszukiwarek, komentowanie czy nawet lajkowanie i udostępnianie zdjęć już wkrótce może zostać objęta podatkiem od towarów i usług (VAT). Wszystko dlatego, że administratorzy zarządzający stronami używają zgromadzonych danych do kierowania reklam projektowanych pod poszczególnych użytkowników.
Użytkownicy płacą informacjami o sobie. Potrzebujemy nowego podejścia, aby upewnić się, że podatki są płacone, gdy osiągane są dochody i zyski – twierdzi Andreas Schieder, szef klubu parlamentarnego Socjaldemokratów, tworzących koalicyjny rząd z konserwatywną Partią Ludową.
Czytaj także: Jak państwo ściąga haracz z Polaków?
Austriacy próbują w ten sposób uszczelnić system podatkowy. Według rządowych wyliczeń, przez luki podatkowe do skarbu państwa nie trafia 1,5 mld euro rocznie, czyli 20 proc. tego, co rząd uzyskuje z podatków od dużych firm i korporacji.
Źródło: apynews.pl, pb.pl