W dawnych wiekach Polska była opisywana przez przybyszów jako kraj bagnisty, pełen mokradeł i rozlewisk. Żyły u nas bardzo licznie bobry (na potrzeby postów uważane za ryby i zjadane w piątki) czy dzikie kaczki. Rozmoknięte łąki nad rzekami z pasącymi się na nich gęsiami pozostają jednym ze znaków rozpoznawczych polskiej sztuki malarskiej. Sam cesarz Napoleon, prowadząc wojska przez Polskę stwierdził, że naszym krajem rządzi nieznany gdzie indziej piąty żywioł: błoto.
Dziś tai krajobraz jest daleką przeszłością: łąki zaorano, albo zabudowano uroczymi domkami nad samą rzeką, po rozległych bagnach nie ma już śladu. Bobry wyprowadziły się w Bieszczady opróżnione z ludzi na skutek akcji Wisła. Błota ustąpiły miejsca cywilizacji, która pozbywając się nadmiaru wody z pól i otaczając rzeki wałami zmieniła obraz natury w Polsce nie do poznania. Dziś zamiast wszechobecnego błota, komarów i bobrów mamy problemy z niedoborem wody i przy okazji niespodziewane powodzie.
Polska dysponuje na ten moment mniejszymi zapasami wody niż niektóre ciepłe i suche kraje śródziemnomorskie zmaga się dodatkowo z okresowymi powodziami. W tym roku udało się nam już „zaliczyć” zarówno okres gdy kapłani w kościołach modlili się by zaczęło padać, jak i taki, kiedy modlili się by przestało. Niestety nawet najbardziej pobożne modlitwy nie są w stanie włączyć i wyłączyć deszczu na żądanie. Z tego powodu podejmowane są mniej lub bardziej skuteczne próby powstrzymania wody przed wylewaniem oraz zmuszenia jej do pozostania na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej i nawadniania kraju.
W czasach powodzi mówi się o budowie większej ilości wałów powodziowych i stawianiu ich o coraz większej wysokości. W czasach suszy rządzący skupiają się na ambitnych planach tworzenia zbiorników retencyjnych i zalewów, które przetrzymywałyby wodę i wypuszczały ją podczas suszy. Te planowane a czasem realizowane w myśl zasady „dobry rząd robi rzeczy a im więcej ich robi tym jest lepszy” coraz bardziej komplikują sytuację, dając tylko tymczasowe korzyści.
Jak więc przerobiono Polskę z terytorium bagiennego w kraj stepowiejący? Otóż od tysięcy lat woda z ulewnych deszczy spływała do rzek a potem rozlewała się na rozległych podmokłych łąkach. Łąki na tygodnie zmieniały się w grzęzawiska. Przez ten czas woda parowała, spadając kawałek dalej z życiodajnym deszczem, lub wsiąkała w ziemię, przesuwając się między ziarenkami gruntu i oczyszczając, by nasze prababcie mogły ją wiadrem wyciągnąć ze studni. Ten idylliczny hydrosystem miał jednak jedną, poważną wadę: łąki zalewowe w zasadzie nie nadawały nie do żadnego użycia przez człowieka. Pozyskiwano z nich głównie rojące się tam dzikie kaczki, zajmujące swoją drogą istotną pozycje w staropolskim menu.
W ramach postępu cywilizacyjnego wciągu ostatnich 200 lat łąki osuszono, obsiano zbożem rozmaitem, rzeki wtłoczono w obręb wałów a żeby cała woda nie uciekła od razu zgodnie z grawitacją do Bałtyku postawiono cały system tam i zalewów. Olbrzymi i rozciągnięty na stulecia projekt odbagnienia polski przyniósł niestety nieoczekiwane skutki. Gdy przez kilka tygodni deszcz nie dopisuje, szerokie połacie kraju są suche jak pieprz a wodę trzeba dowozić do wiosek beczkowozami, a gdy z kolei kilka tygodni okaże się wyjątkowo deszczowe masy wody nie mieszczą się nawet między największymi wałami i zalewają cenne uprawy lub jeszcze cenniejsze metropolie. Woda zamiast rozlać się na łanach łąk rozlewa się na przykład w centrum warszawy czy Krakowa powodując gigantyczne straty materialne.
Co z tym fantem dziś można zrobić? Budować wały źle, bo to jeszcze pogłębi skomplikowaną sytuacje. Powstrzymać się od budowania i skazać mieszkańców ostatnich kawałków nieuregulowanych dolin na przyjmowanie wody z całej polski jeszcze gorzej. Wysadzić wały i przywrócić kaczkom rozlewiska? Też nie sposób bo kto wtedy zrekompensuje setkom gospodarzy dewastacje pieczołowicie uprawianych pól a klasie wyższej średniej podmywanie weekendowych domeczków nad samą rzeką. Zostaje mieć nadzieję, że nasi polityczni decydenci mają umiejętności konieczne do rozwiązania kwadratury koła oraz dzielenia przez zero bo poprawa sytuacji hydrologicznej na polskim byłym bagnie jest zadaniem podobnej trudności.
Autor: Rafał Kulicki