Bartosz Bereszyński, piłkarz Sampdorii Genua oraz reprezentacji Polski, udzielił wywiadu Michałowi Szadkowskiemu z „Gazety Wyborczej”. W trakcie rozmowy opowiedział o zmianach, które nastąpiły w kadrze po objęciu sterów przez Jerzego Brzęczka.
„Bereś” przyznaje, że jedną zmian, które rzucają się w oczy na samym początku jest fakt, iż piłkarze siedzą w jadalni przy jednym dużym stole. Wcześniej było kilka stolików, przy których zasiadały grupki zawodników. Trener Brzęczek stawia na integrację.
„U Adama Nawałki stołów w jadalni było kilka, teraz wszyscy siedzimy przy jednym. Większa jest też swoboda podczas posiłków” – mówi gracz Sampdorii Genua.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Bereszyński zdradza również, że trener Brzęczek nie wymaga, aby zawodnik, który dokończy posiłek czekał aż pozostali koledzy zjedzą. Spokojnie może wstać od stołu. Piłkarz przyznaje, że u poprzedniego selekcjonera byłoby to nie do pomyślenia.
„Nie musimy czekać na wszystkich, by zacząć jeść, nie musimy siedzieć przy stole aż ostatni kolega zje. Teraz rozmawiam z tobą, a niektórzy koledzy kończą obiad. Za Nawałki byłoby to niemożliwe. Nikt tego jednak nie wykorzystuje, nie ma sytuacji, by ktoś zjadł w trzy minuty i wrócił do pokoju” – ujawnia.
„Jest luźniej, ale jednocześnie wciąż obowiązują dyscyplina i szacunek” – dodaje.
Słowa Bereszyńskiego potwierdza Wojciech Szczęsny. „Największe zmiany? Chyba w sali w której jemy. Zamiast sześciu stołów mamy teraz jeden. Na razie jesteśmy po dwóch treningach, więc trudno porównywać pracę obecnego trenera, do Adama Nawałki. Napięcie jest. Mamy przecież nowego selekcjonera, chcemy się pokazać i walczyć o miejsce w składzie. Nie ma mowy o rozluźnieniu po mundialu. Kibiców na zgrupowaniu było co prawda mniej, ale wrócą” – powiedział golkiper naszej kadry podczas wczorajszej konferencji prasowej.