Tragiczny wypadek w Bukowinie Tatrzańskiej (woj. małopolskie). Nagły powiew wiatru zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Konstrukcja runęła wprost na ludzi przebywających w okolicy, zabijając dwie osoby. – Reanimowałem ich, jestem cały zakrwawiony – relacjonuje wstrząśnięty świadek wydarzeń w rozmowie z TVP Info.
Wypadek miał miejsce w godzinach przedpołudniowych. Wichura naruszyła konstrukcję wypożyczalni sprzętu narciarskiego na Rusińskim Wierchu. W pewnym momencie wiatr zerwał dach z konstrukcji, zrzucając go wprost na ludzi przebywających na parkingu.
Z pomocą poszkodowanym ruszyli inni turyści. Niestety, w wyniku odniesionych obrażeń zginęły dwie kobiety: 52-letnia matka i jej 15-letnia córka. W stanie ciężkim do szpitala w Nowym Targu trafiła druga z córek. 21-latka ma rozległe obrażenia. Rzecznik małopolskiej policji potwierdził również, że do placówki medycznej trafił ojciec rodziny, który najprawdopodobniej doznał „wstrząsu psychicznego”.
Czytaj także: Rodzinny dramat w Bukowinie Tatrzańskiej. Zmarła druga z córek
Tragedia w Bukowinie Tatrzańskiej. „Krzyknąłem do Bartka: Padnij!”
Zszokowany tragedią jest jeden ze świadków zdarzenia. – Powinienem leżeć tam zamiast nich – mówi w rozmowie z reporterem TVP Info. Jak informuje, przyjechał do Bukowiny Tatrzańskiej razem ze znajomymi w niedzielę. Mężczyzna relacjonuje, że tuż przed tragedią wrócił z nart i razem z 16-letnim kuzynem szedł w kierunku wypożyczalni.
– Kątem oka zauważyłem, że dach z tego pawilonu się unosi i zaczyna lecieć w naszym kierunku. Krzyknąłem do Bartka: Padnij! Sam też upadłem (…). To był odruch – mówi.
Z relacji turysty wynika, że dach uderzył w plecy 52-letnią żonę jego znajomego i jego córki. – To jest uderzenie takie, jakby w pana TIR przy prędkości 80 km/h wjechał. Reanimowałem ich, razem z dwoma przyjaciółmi. Jestem cały zakrwawiony… – dodaje.
Świadek zwraca uwagę na budowę konstrukcji: Jak ten dach był przymocowany?
W trakcie rozmowy pojawił się również temat przyczyn zdarzenia. – Jak ten dach był przymocowany? Przecież nie wiało 200 km/h – podkreśla mężczyzna.Z jego relacji wynika, że wiatr mógł pojawić się na miejscu, jednak nie był na tyle silny by zrywać dachy. – Proszę pani, ja chodzę po górach i jak jest silny podmuch wiatru, to mnie z nóg ścina, a tutaj musiałem sam paść na ziemię – zauważył.
Relacja świadka zdaje się potwierdzać wątpliwości związane z konstrukcją. Przypomnijmy, że zakopiański prokurator niedługo po wypadku mówił o możliwej „samowoli budowlanej”. – Prawdopodobnie doszło do naruszenia rdzenia kręgowego i wewnętrznych urazów twarzoczaszki – powiedział prok. Jacek Dyka z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.
W sieci pojawiło się również oświadczenie Zarządu Stacji Narciarskiej Rusiń-Ski, w którym odcina się on od opisywanego obiektu. „Wypożyczalnia, z której został zerwany przez wiatr dach, nie należy do ich Stacji Narciarskiej” – czytamy.
Źródło: TVP Info, Facebook, Tygodnik Podhalański