Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej Renata Surma w rozmowie z Radiem ZET przyznała, że podjęła „dramatyczną decyzję”. Z niektórych miejsc ewakuacji już nie będzie. W czasie rozmowy łamał się głos Surmie, a także popłynęły łzy.
Bystrzycę Kłodzką zalała przepływająca przez miasto rzeczka Nyska Kłodzka. Sytuacja stała się tak trudna, że do miasta można dojechać już tylko jedną drogą. Inne są nieprzejezdne. Niektóre okoliczne miejscowości zupełnie zostały odcięte od świata.
Burmistrz miasta Renata Surma opisała skalę dramatu w rozmowie z Radiem ZET. „Mieszkańcy wcześniej nie chcieli opuścić domów, teraz dzwonią i proszą o pomoc” – przyznaje. „Ludzie proszą o ewakuację, ale niestety, są już takie miejsca, do których nie możemy dotrzeć. Musiałam podjąć dramatyczną dla mnie decyzję: życie samotnej osoby albo pięciu chłopaków, którzy mieli tam pojechać” – mówi ze łzami.
„To nie jest moja pierwsza powódź, ale tak źle jeszcze nigdy nie było. I znikąd pomocy” – przyznała burmistrz. Przyznała, że w obecnej sytuacji przydałaby się amfibia albo helikopter. „By zawieźć tym ludziom żywność, oni są tam bez niczego” – wyjaśniła Surma.
Przeczytaj również:
- Tama nie wytrzymała. Woda niszczy budynki [WIDEO]
- Woda przelała się przez wały w Głuchołazach. Burmistrz apeluje: „Toniemy”
- Miejscowości pod wodą. Dramatyczne nagranie z okolic Prudnika [WIDEO]
Źr. Radio ZET