Swiatłana Cichanouska była główną rywalką Aleksandra Łukaszenki w walce o prezydenturę na Białorusi. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że Łukaszenka zdobył 80,23 proc. głosów, a Cichanouska – 9,9 proc. Liderka opozycji jest jednak przekonana, że władza sfałszowała wybory. Przedstawiła nawet dowód.
Cichanouska w rozmowie z dziennikarzami stwierdziła, że wybory sfałszowano. Podkreśliła, że opozycjoniści chcą ponownego przeliczenia głosów. Liderka opozycja stwierdziła, że oficjalne wyniki w ogóle nie pokrywają się z rzeczywistymi protokołami z komisji wyborczych, do których udało jej się dotrzeć.
„Mamy informacje z tych komisji obwodowych, w których naprawdę liczyli głosy, niczego nie fałszowali” – mówi działaczka Olga Kowalkowa. Media podają, że Cichanouska i jej sztab dysponują wynikami głosowań z około 250 lokali. W całym kraju Białorusini głosy oddawano w prawie 6 tysięcy komisjach.
Czytaj także: Łukaszenka przerywa milczenie! „Protestami sterowano z Polski”
Cichanouwska poinformowała, że w tych komisjach otrzymała ona od 70 do 90 proc. głosów. Dlatego też uważa się za zwyciężczynię wyborów prezydenckich na Białorusi.
Cichanouska zapowiada protesty
Opozycjonistka zapewniła, że nie zamierza wyjeżdżać z Białorusi. Zapowiedziała kolejne protesty. „Protesty dopiero się zaczną, a 14 sierpnia wszystko stanie się jasne” – mówiła Cichanouska. Zwróciła się także do Aleksandra Łukaszenki, aby ten „pokojowo oddał władzę”.
W nocy na Białorusi doszło do gwałtownych zamieszek w wielu rejonach państwa. Protesty wybuchły po ogłoszeniu przez władzę miażdżącego zwycięstwa Aleksandra Łukaszenki. Na ulicach Mińska i innych miast bardzo zdecydowanie interweniowały służby bezpieczeństwa.
Źr. rmf24.pl; wmeritum.pl