Włodzimierz Cimoszewicz po raz pierwszy opowiedział o wydarzeniu, które tydzień temu miało miejsce w Hajnówce. Były premier na przejściu dla pieszych potrącił 70-letnią kobietę. O okolicznościach wydarzenia mówił w „Faktach po Faktach” na antenie TVN24.
W minioną sobotę Włodzimierz Cimoszewicz potrącił na przejściu dla pieszych 70-letnią kobietę, która jechała na rowerze. Zdarzenie miało miejsce na oznakowanym przejściu dla pieszych. Nie wiadomo dokładnie kto ponosi winę za wypadek, śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
W piątek Cimoszewicz opowiedział w „Faktach po Faktach” o okolicznościach zdarzenia wyjaśniając, że natychmiast udzielił pomocy i „udzielił tej pomocy skutecznie”. „Namawiałem ją do tego, żeby się poddała badaniom lekarskim, ponieważ te obrażenia, które ja w tym momencie widziałem, to był rozbity nos i otarte czoło” – powiedział.
Czytaj także: Włodzimierz Cimoszewicz poważnie chory. \"Wykryto u mnie chorobę nowotworową\
Były premier wyznał, że namawiał kobietę na wizytę w szpitalu, jednak ona „wyraźnie sobie tego nie życzyła”. Co więcej, w pewnym momencie 70-latka chciała wsiąść na rower i jechać do domu, do czego Włodzimierz Cimoszewicz miał nie dopuścić. „Uważałem, że oczywiście trzeba zbadać, czy nie nastąpiły jakieś poważniejsze uszkodzenia jej głowy” – mówił.
Cimoszewicz ostatecznie zawiózł kobietę do swoich znajomych, którzy również mieszkali w Hajnówce. „Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadł mój znajomy ze swoją pasażerką – też mi znaną osobą z Hajnówki – i ja im powiedziałem, że pani powinna pojechać do szpitala natychmiast na badania, ale nie chce” – wyznał. Dopiero namowy znajomej byłego premiera skłoniły kobietę, by udała się do szpitala.
Włodzimierz Cimoszewicz z nowotworem
Ostatecznie 70-latka została zawieziona do szpitala przez znajomych byłego premiera, co oni sami zaproponowali. „Z ulgą powiedziałem: dobrze, dziękuję, tylko bądźmy w kontakcie, informujcie mnie o tym, co lekarze stwierdzą, jaki jest jej stan zdrowia” – powiedział Cimoszewicz.
Po pewnym czasie Włodzimierz Cimoszewicz jeszcze raz odwiedził 70-latkę. Okazało się, że kobieta ma złamaną kość prawego podudzia, więc automatycznie została zawiadomiona policja i wszczęte śledztwo.
Już wcześniej Włodzimierz Cimoszewicz wyznał, że wpływ na zdarzenie z ubiegłej soboty mógł mieć fakt, że dwa dni wcześniej dowiedział się, że wykryto u niego nowotwór prostaty. „Dwie bardzo przykre rzeczy przytrafiły mi się na przestrzeni dwóch dni, trzech dni. (…) Ci, którzy przeżyli coś podobnego rozumieją, że człowiek entuzjazmem nie tryska w takim momencie” – przyznał.
Czytaj także: Petru alarmuje: „Kaczyński wytoczył mi właśnie proces”
Źr.: TVN 24, Wprost