Czuję się osaczona. Gdybym siedem lat temu wiedziała, że PiS wytoczy takie działa, to pewnie bym się przez chwilę zawahała, czy lecieć do Moskwy – powiedziała Ewa Kopacz. Była premier w ostrych słowach odnosi się do oskarżeń pojawiających się pod jej adresem.
Kto we wrześniu 2010 roku mógł wiedzieć, że ciała są pomieszane? Tylko ci, którzy mieli dostęp do wyników badań genetycznych. Nie byłam przecież odbiorcą dokumentów z badań. Na boga! Przecież wyniki badań genetycznych miała prokuratura. Tylko na tej podstawie można było stwierdzić, że było coś nie tak i zarządzić ekshumacje – powiedziała Ewa Kopacz.
Wypowiedziała się na temat pojawiających się w ostatnich dniach doniesień o nieprawidłowościach do jakich dochodziło w 2010 roku podczas badania i zabezpieczania zwłok ofiar katastrofy. Politycy PiS przypominają, że ówczesna minister Kopacz, zapewniała m.in. o przebadaniu każdego, nawet najmniejszego skrawka szczątek i że osoby odpowiedzialne za badania wywiązały się z zadania.
Mam wrażenie, że część polityków PiS-u próbuje zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Ktoś wsadził tych wszystkich ludzi do jednego samolotu, ktoś kazał im lądować pomimo fatalnych warunków pogodowych, ale sumienia nie da się zagłuszyć – powiedziała była premier w wywiadzie z Newsweekiem.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Do jej oskarżeń odniósł się w programie TVN „Jeden na jeden”, marszałek Senatu Stanisław Karczewski: „Właściwie powinienem tego nie komentować. To są haniebne słowa.” Marszałek Senatu przypomniał jednak o zapewnieniach polityków, że „Polska zdała egzamin”, że przeprowadzono dokładne badania. Jego zdaniem, w świetle ostatnich wyników ekshumacji, nie ma wątpliwości, że „to była farsa”.
Pani premier, wtedy minister, mówi głosem pani Anodiny. Mówi to, co mówiła Anodina, więc gratulują – podsumował marszałek Senatu.