Edukacja seksualna to temat, który powraca niczym bumerang. Kiedy wydaje się, że w tysiącach debat, paneli dyskusyjnych i wystąpień ekspertów powiedziano już wszystko, na światło dzienne wypływa nowy fakt, który każe nam powrócić do tematu i na nowo rozważyć jego istotę. Tak też stało się niedawno, wraz z rozpowszechnieniem informacji na temat standardów Światowej Organizacji Zdrowia dotyczących właśnie edukacji seksualnej.
WHO swoje zalecenia podzieliła na trzy rodzaje. Typ A, który jest aktualnie realizowany w polskich szkołach, nazywany jest powszechniej „wychowaniem do abstynencji seksualnej”. Najbardziej kontrowersyjny typ B, mówi o edukacji seksualnej promującej przekaz wiedzy na temat antykoncepcji, bez uwzględnienia zasad moralnych. Najmniej sprecyzowanym jest typ C – jest to złożona opcja zawierająca obydwie te propozycje.
To właśnie upowszechnienie informacji na temat typu B, nakazał nam niedawno powrót do tematu. Wszystko zaczęło się od plotek, pochodzących z Ministerstwa Edukacji, jakoby do polskich szkół, od 1 września 2014 roku miał wejść obowiązkowy przedmiot edukacji seksualnej, którego program miałby być oparty właśnie o te standardy. Mimo, że ME oficjalnie dementuje te plotki, ogłaszając, że nie ma i nigdy nie było takich planów, warto przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej. Nikt bowiem nie zagwarantował, że ten program w życie nie wejdzie. Zmieniają się ministrowie, ale urzędnicy w ministerstwach pozostają Ci sami. Nie od dziś wiadomo, że na sterowanie edukacją dzieci zakusy ma, rządzona według lewicowych idei Unia Europejska. Wreszcie przykład płynący z innych państw, często mylnie nazywanych bardziej „cywilizowanymi” każe nam przypuszczać, że i u nas do takiej wariacji może dojść.
Standardy typu B dla edukacji seksualnej podzielone są na 6 kategorii wiekowych. Założenia programowe są wstrząsające i potrafią oburzyć nawet liberalnie nastawionych ludzi. Dla najmłodszej grupy wiekowej proponuje się m.in. naukę czerpania radości z dotykania własnego ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa, odkrywanie własnego ciała oraz własnych narządów płciowych a także wyrażanie własnych potrzeb, życzeń i granic na przykład w trakcie „zabawy w lekarza”. Dla nieco starszych proponuje się „naukę” o uczuciach seksualnych, miłości w stosunku do osób o tej samej płci i różne koncepcje rodziny. Dzieci w przedziale wiekowym od 6 do 9 lat dowiedzą się o seksie w mediach, masturbacji oraz współżyciu. Wówczas rozpocznie się też nauka o antykoncepcji. Między 9 a 12 rokiem życia będzie można nauczyć się o pierwszych doświadczeniach seksualnych, a także zgłębić wiedzę o antykoncepcji. Kolejny przedział wiekowy to nauka o m.in. orientacji seksualnej, słynnym „coming oucie”, różnych rodzajach związków, „rodzin” i sposobów na życie. Wówczas to, według WHO, dzieci powinno się „wytresować” do postępowania wbrew norm moralnym i kulturowym, które trzeba odrzucić jako zaściankowe. Najstraszliwsze jednak jest to, czego chcą uczyć młodzież w wieku powyżej 15 lat. W programie ma znaleźć się nauka o prostytucji, seksie jako „towarze” wymiennym w zamian za prezenty, posiłki czy pieniądze. Ponownie wpajanie krytycznego stosunku do norm kulturowych oraz religijnych. I to wszystko – obowiązkowo!
Tych przykładów nie trzeba nawet komentować. Nie trzeba wykazywać ich braku słuszności ani błędów logicznych. Każdy poprawnie uformowany, dojrzały umysł dostrzeże grozę i niebezpieczeństwo tych pomysłów. Wszyscy ludzie, obdarzeni wyobraźnią choć w najmniejszym stopniu uzmysłowią sobie, jak wielkie spustoszenie mogłaby poczynić taka „edukacja” w umysłach dzieci.
Dlaczego np. Stany Zjednoczone skręciły w lewo? Do władzy doszło pokolenie wychowane w latach 60. To wówczas panowała moda na różne skrajnie lewicowe hasła i pomysły. Negowanie norm, zasad, kultury i moralności było na porządku dziennym. Ci ludzie dorośli, założyli rodziny, umyli się, ubrali w dobre garnitury i ostrzygli włosy. Jednak ich ideologiczne DNA się nie zmieniło. Od kilku lat próbują zburzyć stary ład, oparty na zasadach Cywilizacji Łacińskiej i zbudować nowy – lewicowy świat. Teraz jednak sytuacja wymyka im się spod kontroli. Dorasta nowe pokolenie. Pokolenie prawicowe, rządne kontr-rewolucji kulturowej i powrotu do normalnych zasad. Myślę, że lewaccy ideolodzy już widzą, że tej walki nie zwyciężą, a to co budują z mozołem za kilka lat się rozsypie. Ale dziś jeszcze wciąż są u władzy. Nie chcą by ich misja zakończyła się definitywnym niepowodzeniem. Właśnie dlatego, chcą skrzywić i zdeprawować nowe pokolenie, od najmłodszych lat wpajając mu ich zasady. W tym miejscu idealnie pasuje parafraza słów George’a Orwella – jeśli chcesz zapanować nad umysłami ludzi, okiełznaj ich seksualność. Plan jest prosty – póki jeszcze są przy władzy, chcą wyhodować nowy gatunek człowieka. Człowieka bez kultury, moralności, religii i zasad. Podążającego za epikurejską zasadą hedonizmu. Oni wierzą, że za 50/60 lat to pokolenie dorośnie i nie popełni ich błędów, za to z sukcesem wybuduje nowy wspaniały świat.
Właśnie w obliczu takich zagrożeń powinniśmy się zjednoczyć. Wszystkie środowiska prawicowe, patriotyczne i konserwatywne powinny ramię w ramię walczyć z tym komunistycznym dyktatem ideologicznym. Wbrew pozorom seksedukacja jest znacznie groźniejsza od Tuska, Kaczyńskiego czy nawet Palikota. Dzisiaj sfera obyczajowości i moralności stanie się główną areną cywilizacyjnego boju. Walka o wolny rynek i niskie podatki, czasami musi zejść na drugi plan. Tylko wówczas będziemy mogli przeciwstawić się naporowi socjalistów, anarchistów, lewicowych libertarian i całemu lewackiemu środowisku.
Nie dajmy uśpić naszej czujności. Rządy potrafią kreować katastrofy i afery, byleby przykryć czymś niepopularne czy szkodliwe reformy. To prawda, że ostatnimi czasy my, prawica, odzyskujemy pole. Odnosimy kolejne małe sukcesy. Ale walka tak naprawdę, nawet jeszcze się nie rozpoczęła. Bo walka o współczesny świat czy Polskę, zdaje się być mało znaczącą w obliczu walki o umysły przyszłych pokoleń.
Foto: wikipedia