Donald Trump przyznał, że otrzyma od swojego zespołu ds. bezpieczeństwa pełny raport dotyczący zdarzeń, do których doszło na Morzu Azowskim. Rosyjskie wojsko ostrzelało tam, a następnie przejęło trzy ukraińskie jednostki pływające. Zgodnie z tym, co mówi amerykański prezydent, konsekwencje z tego powodu może ponieść prezydent Rosji, Władimir Putin.
Donald Trump przyznał, że oczekuje na „pełny raport” dotyczący incydentu, do którego doszło w niedzielę na Morzu Azowskim, w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej. Chodzi o atak, który rosyjskie wojska przeprowadziły na ukraińskie okręty. Te ostatecznie zostały przez Rosję przejęte, a ukraińscy żołnierze pojmani i skazani na dwa miesiące więzienia za „nielegalne naruszenie wód terytorialnych”.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Amerykański prezydent przyznał, że jeżeli raport wyraźnie wskaże, iż wina leży po stronie Rosji, może nie dojść do jego spotkania z Władimirem Putinem.
„Może nie będę miał z nim spotkania” – powiedział dziennikarzom Donald Trump. „Nie chcę tej agresji i nie popieram jej” – dodał.
Donald Trump i Władimir Putin mieli się spotkać pod koniec tego tygodnia podczas szczytu G-20 w Argentynie. Spotkanie było zaplanowane od kilku miesięcy, a niedawno potwierdziła je rzeczniczka Białego Domu, Sarah Sanders.
„Na G20 prezydent i delegacja będą współdziały z wieloma liderami. Zaplanowano też dwustronne spotkania z prezydentem Argentyny, prezydentem Rosji, premierem Japonii, kanclerz Niemiec” – powiedziała podczas ostatniego briefingu prasowego.
Jeżeli więc do spotkania na linii Trump-Putin faktycznie nie dojdzie, dla prezydenta Rosji byłby to spory cios. Wiele wskazywało bowiem na to, że relacje pomiędzy USA a Rosją uległy znacznemu ociepleniu.
Czytaj także: Rosyjski konwój z rakietami jedzie na Krym [WIDEO]