Artur Barciś dziś jest jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Jednak nie zawsze wyglądało to tak dobrze. W książce pt. „Aktor musi grać, by żyć” opowiedział między innymi o pracy w Nowym Jorku.
Dziś Artura Barcisia z pewnością można określić mianem jednego z najpopularniejszych polskich aktorów. Liczne role w filmach i serialach przyniosły mu ogromną popularność. W książce „Aktor musi grać, by żyć”, gdzie rozmawiał z Kamilą Drecką, Barciś opowiedział między innymi o swojej przyszłości.
Jednym z poruszanych tematów był epizod z przeszłości aktora, gdy zdecydował się na wyjazd do Nowego Jorku. Miało to miejsce w latach 80. Barciś chciał zaroić tam na własne mieszkanie, jednak po wyjeździe okazało się, że musiał wyprowadzić się z mieszkania znajomych, ponieważ właściciel nie zgodził się na kolejnego lokatora. Aktor gorączkowo zaczął poszukiwać pracy.
Ostatecznie natrafił na ogłoszenie, w którym poszukiwano ochotników do zrywania rakotwórczego azbestu w wieżach World Trade Center. Stawka w wysokości 10 dolarów za godzinę była bardzo kusząca i aktor pracował tam przez sześć tygodni, nawet po 15 godzin dziennie. Jak można przypuszczać, nie wspomina tego czasu najlepiej. „Czasami strasznie płakałem, bo byłem mały i drobny, a większość kolegów rosła i silna. Nawet dla nich to była zbyt ciężka praca. Czasami ryczałem też z tęsknoty” – mówił.
Ostatecznie jednak praca się opłaciła. Artur Barciś przyznał, że po powrocie do Polski mógł kupić mieszkanie i malucha, a także wraz z żoną Beatą wyjechać do Hiszpanii.
Czytaj także: Tragedia na planie filmu „Rust”. Alec Baldwin przerywa milczenie
Żr.: WP