Dziennikarz telewizji TVN Wojciech Bojanowski może trafić za kratki nawet na dwa lata. Jego sprawą zajmuje się prokuratura po złożeniu wniosku policjantów ze związku zawodowego z Wrocławia. Chodzi o sprawę śmierci Igora Stachowiaka.
O sprawie poinformował dziennika „Rzeczpospolita”. Policyjni związkowcy zarzucają Bojanowskiemu rozpowszechnianie informacji ze śledztwa prokuratorskiego. Chodzi konkretnie o nagranie z paralizatora, który był użyty przez funkcjonariuszy podczas zatrzymania Igora Stachowiaka.
Policyjni związkowcy twierdzą, że to właśnie po tej publikacji rozpoczęła się nagonka na policję. Ferowanie wyroków na tym etapie było nieuczciwe – twierdzi cytowany przez „Rzeczpospolitą” Piotr Malon, szef policyjnego Związku na Dolnym Śląsku. Malon przyznał, że o pomoc w tej sprawie zwrócili się do Związku funkcjonariusze, którzy brali udział w tej akcji.
Czytaj także: Śmierć Igora Stachowiaka. Policjanci trafią za kratki!
Sprawę dotyczącą ujawnienia materiałów ze śledztwa ws. śmierci Stachowiaka prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ursynów. Sąd przychylił się do wniosku śledczych, którzy domagali się zdjęcia z Bojanowskiego obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Sam dziennikarz jednak mimo wszystko nie zamierza ujawniać swoich informatorów.
Za ujawnienie materiałów ze śledztwa, Bojanowskiemu grozi nawet do dwóch lat pozbawienia wolności.
Źródło: „Rzeczpospolita”
Fot.: wikimedia/drozdipn