Po 34. kolejce Ekstraklasy jesteśmy już niemal pewni rozstrzygnięć w najważniejszych kwestiach. Tylko katastrofa może pozbawić tytułu Legię Warszawa i tylko prawdziwy cud może uratować przed degradacją Zagłębie Lubin i Widzew Łódź.
To właśnie na stadionie Widzewa rozpoczęła się miniona kolejka. Łodzianie w starciu z Jagiellonią uciułali tylko jeden punkt, co oznaczało, że ich szanse na utrzymanie będą mocno uzależnione od postawy bezpośrednich rywali.
A przeciwnicy punktowali całkiem skutecznie. Podbeskidzie przyzwiozło cenny, bezbramkowy remis z Wrocławia. Z kolei Piast Gliwice, niedawno przecież bardzo zagrożony spadkiem, dzięki bramce w ostatniej minucie ograł Koronę na jej stadionie, co jest nie lada sztuką.
Czytaj także: Ekstraklasa: Pokaz siły Kolejorza
W Lubinie doszło do spotkania drużyn z 14. i 15. miejsca. Cracovia strzeliła jako pierwsza, ale z czasem rósł napór Zagłębia. Ostatecznie przyniósł efekt i wyrównał Aleksander Kwiek. Wtedy Miedziowi złapali prawdziwy wiatr w żagle, kilka minut mocno atakowali bramkę Pasów, po czym popełnili jeden błąd, który bezlitośnie wykorzystali goście. Lubinianie po raz drugi sprowadzeni na ziemie nie byli już w stanie atakować tak pewnie jak wcześniej i przegrali to spotkanie, prawdopodobnie najważniejsze w całym sezonie.
Widzew i Zagłębie tracą do ostatniej bezpiecznej Cracovii aż siedem punktów podczas gdy do końca sezonu zostały już tylko 3 kolejki.
Remisem zakończył się mecz Ruchu z Wisłą. Niebiescy mieli w tym meczu znaczącą przewagę, jednak nie znalazła ona przełożenia na wynik. Sędzia podyktował w tym meczu dwie jedenastki, po jednej dla każdej z drużyn i obie można zaliczyć do wątpliwych.
Dramatyczny przebieg miało spotkanie w Szczecinie, gdzie przez niemal całe spotkanie Pogoń prowadziła z Zawiszą jedną bramką. Kwadrans przed końcem czerwoną kartkę dostał zawodnik bydgoskiej drużyny. Gdy wydawało się, że goście nie wykorzystają gry w przewadze, najpierw doprowadzili do wyrównania w 88. minucie, a następnie strzelili zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry.
Dotrzymujący dotychczas kroku Legii zespół Lecha tym razem potknął się w Gdańsku. Bezlitosny dla Kolejorza był Zaur Sadajew, strzelec dwóch bramek, które dały Lechii trzy punkty.
Legia aby zapewnić sobie ośmiopunktową przewagę musiała wygrać w Zabrzu. W 24. minucie ten cel znacząco oddalił się po golu Pawła Olkowskiego. Warszawianie jednak rzucili się do ataków. Pod bramką Górnika działy się prawdziwe cuda, gospodarzy ratowała poprzeczka, ale ostatecznie Legia wyrównała za sprawą Jodłowca. Po przerwie tempo opadło, a ciekawiej zaczęło się dziać po pięknym golu Michała Żyry z 59. minuty. Lider poszedł za ciosem i podwyższył trzy minuty później. Chociaż wielu kibiców Górnika miało zapewne obawy co do rozmiarów porażki, zabrzanie stanęli do walki. Zmobilizowało ich drugie trafienie Olkowskiego, bliźniaczo podobne do pierwszego. Gospodarze rzucili się do ataków, a kilka minut przed końcem na środku pola karnego piłka trafiła w rękę jednego z legionistów. Sędzia nie odgwizdał ewidentnego karnego, a po ostatnim gwizdku Legia mogła zacząć ciche świętowanie tytułu, do którego brakuje warszawianom jednego punktu.
Wyniki:
Górnik Zabrze – Legia Warszawa 2:3 (1:1)
Olkowski (24, 77) – Jodłowiec (41), Żyro (59), Kucharczyk (62)
Zagłębie Lubin – Cracovia 1:2 (0:1)
Kwiek (59) – Nowak (17), Nykiel (64)
Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko – Biała 0:0
Korona Kielce – Piast Gliwice 0:1 (0:0)
Wilczek (90)
Ruch Chorzów – Wisła Kraków 2:2 (2:2)
Starzyński (29 – k), Kuświk (38) – Brożek Paweł (24, 45 – k)
Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 1:1 (1:1)
Bruno (43) – Gajos (16)
Lechia Gdańsk – Lech Poznań 2:1 (2:1)
Sadajew (22, 41) – Możdżeń (26)
Pogoń Szczecin – Zawisza Bydgoszcz 1:2 (1:0)
Frączak (7) – Petasz (88), Kadu (90)
fot. Szymon Starnawski / wMeritum.pl