Po ciężkim i wyrównanym meczu, reprezentacja Polski koszykarzy pokonała 68:64 Bośnię i Hercegowinę w meczu otwarcia mistrzostw Europy, rozgrywanym we francuskim Montpellier. Jutro Polacy zmierzą się z Rosją.
Polacy do meczu z Bośnią i Hercegowiną, osłabioną brakiem dwóch koszykarzy z NBA: Mirzy Teletovicia i Jusufa Nurkicia, przystępowali jako faworyci. Mimo tego, jako pierwsi punkty zdobyli rywale, kończąc za sprawą Dalibora Persicia akcję dwa plus jeden. Gra od tego momentu była mocno szarpana, żadna z ekip nie potrafiła przejąć inicjatywy, a w polskich szeregach najlepiej punktowali Mateusz Ponitka i Marcin Gortat, którego skuteczność pozostawała jednak wiele do życzenia. Przy stanie 12:14, trener Mike Taylor wprowadził aż czterech nowych zawodników, pozostawiając na parkiecie z podstawowego składu tylko Gortata. Początkowo rzuty Przemysława Zamojskiego i Karola Gruszeckiego, pozwoliły odrobić straty i wyjść na prowadzenie, jednak końcówka kwarty należała do Bośniaków, których prowadzenie przypieczętował rzutem za dwa punkty Andrija Stipanović (16:18). Warto dodać, że nasi zawodnicy przez całą kwartę, ani razu nie trafili za trzy…
Drugą kwartę na ławce rozpoczął Gortat, z kolei Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu, wychodząc ponownie na prowadzenie. W bośniackiej drużynie szalał jednak Stipanović, który miał wsparcie w osobie naturalizowanego rozgrywającego rodem z USA- Alexa Renfroe’a, który wyglądał w tym momencie meczu lepiej od swojego vis a vis w naszej kadrze – AJ Slaughtera. Po dwóch skończonych przez Stipanovicia akcjach, podopieczni słynnego trenera Dusko Ivanovicia mieli już cztery punkty więcej od „biało-czerwonych” (20:24). Wtedy na parkiet wrócili między innymi Ponitka i Waczyński, którzy od razu zaczęli punktować. Obaj wspomniani zawodnicy, a także Aaron Cel trafili zza linii 6,25 metra, dzięki czemu przewaga Polaków zaczęła być wyraźna (32:26). Końcówka Polaków była bardzo udana, a Ivanović musiał brać czas, który jednak nie pomógł jego koszykarzom. Ostatnie punkty w pierwszej połowie zdobył Cel, po świetnym podaniu Slaughtera, i nasi zawodnicy schodzili na przerwę z komfortową przewagą (40:30).
Czytaj także: Druga porażka Polaków na Eurobaskecie. Izrael minimalnie lepszy...
Trzecią kwartę to Bośniacy rozpoczęli od dwóch punktów, jednak chwilę później po punktach Gortata i skutecznym rzucie za trzy Slaughtera, przewaga naszych zawodników wynosiła 15 oczek (47:32). Niedługo potem, po sprytnym i nieco szczęśliwym rzucie Ponitki, Polacy uciekli rywalom na 17 punktów (51:34). W tym momencie gra polskiego zespołu niemal całkowicie stanęła, co zbiegło się z powrotem na parkiet Renfroe, którego trójka, a następnie rzut zza trzy Marko Sutalo, dały sygnał Bośniakom do odrabiania strat. Polacy mieli problem z kończeniem akcji, przegrywali pod tablicami, a na dodatek nie trafiali rzutów wolnych. W drużynie bośniackiej szaleli z kolei Renfroe i Stipanović, a trener Ivanović próbował nawet gry na dwóch rozgrywających, z Nemanją Gordiciem. Bośniacy doszli już naszych graczy na cztery punkty, kiedy to trójką popisał się Waczyński (58:51). Ostatnie słowo w kwarcie należało jednak do rywali. Po rzucie Stipanovicia, z którym kompletnie nie radził sobie Gortat, na koniec trzeciej części gry, różnica wynosiła już tylko pięć punktów (58:53).
Ostatnią kwartę to Polacy rozpoczęli z dwójką playmakerów. Obok Slaughtera na parkiecie pojawił się Łukasz Koszarek. Przewaga Polaków była coraz mniejsza, a po rzucie Milana Milosevicia stopniała do ledwo trzech punktów (60:57). Wtedy dwa punkty z trudnej pozycji zdobył Ponitka, będący wyróżniającym się graczem Polaków w przekroju całego meczu. Przez następne pięć i pół minuty, żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć punktów. Kibice w hali w Montpellier oglądali festiwal bezradności z obydwu stron. Dopiero Gortat wykorzystał jeden z dwóch wolnych (63:57) na dwie i pół minuty przed końcem meczu… W bośniackiej ekipie fatalną skuteczność za trzy notował Sutalo. Niemoc Bośniaków przełamał dopiero pół minuty potem Stipanović. Na minutę przed końcem, nasi mieli cztery punkty przewagi i piłkę w ataku. Wtedy za piąty faul w meczu, zejść musiał najskuteczniejszy z Bośniaków – Stipanović, jednak Waczyński wykorzystał tylko pierwszy z dwóch wolnych. Wtedy jednak za trzy udało się trafić Gordiciowi, a w następnej akcji błąd kroków popełnił Damian Kulig… Na wzięcie czasu zdecydował się Dusko Ivanović. Za trzy fatalnie przestrzelił Sutalo, a po kolejnym faulu Bośniaków na linii rzutów wolnych stanął ponownie Waczyński, wykorzystując obydwie szanse! Na osiem sekund przed końcem zza linii 6,25 m trafił jednak wreszcie Sutalo i Polacy musieli rozpocząć akcję na polu ataku. Czas wziął tym razem Mike Taylor. Po rozpoczęciu gry, faulowany przez Gordicia został Slaughter, po czym pewnie wykorzystał oba osobiste! W ostatniej akcji, Waczyński sfaulował z kolei Renfroe, jednak poszkodowany nie wykorzystał ani jednego rzutu i mecz zakończył sie wynikiem 68:64 dla Polski, a polscy kibice mogli odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego!
Reasumując, Polacy po słabym meczu okazali się lepsi od uważanej za najsłabszą w grupie A Bośni i Hercegowiny. Nie ulega wątpliwości, że w jutrzejszym pojedynku z Rosją, podopieczni Taylora muszą znacznie poprawić się w każdym elemencie gry…
Polska – Bośnia i Hercegowina 68:64 (16:18, 24:12, 18:23, 10:11)
Polska: Waczyński 15, Ponitka 13, Gortat 10, Slaughter 10, Cel 8, Kulig 4, Gruszecki 2, Karnowski 2, Koszarek 2, Zamojski 2, Czyż 0
Bośnia i Hercegowina: Stipanović 22, Milosević 8, Renfroe 8, Sutalo 8, Gordić 6, Persić 6, Kikanović 4, Vrabac 2, Bavcić 0, Pasalić 0
Źródło:elevensports.pl
Foto: pzkosz