Funkcjonariusze z Inspekcji Transportu Drogowego najprawdopodobniej zapobiegli tragedii. Zatrzymali bowiem na autostradzie A2 pędzący pod prąd samochód. Podczas kontroli okazało się, że kierowca przewoził pięcioro dzieci.
4 października funkcjonariusze z Inspektoratu Transportu Drogowego zauważyli pędzący pod prąd pojazd marki Peugeot z przyczepą. Jadące naprzeciw niego samochody, w tym ciężarówki, były zmuszone zmieniać w ostatnim momencie pas i ustępować miejsca kierowcy.
Oczywiście inspektorzy od razu podjęli decyzję o tym, żeby zatrzymać pojazd. Kiedy do tego doszło okazało się, że autem podróżuje 2 obywateli Niemiec i 5 mały dzieci. W trakcie rozmowy z funkcjonariuszami kierowca próbował tłumaczyć swoje zachowanie, jednak jego argumenty tylko potwierdziły, że był to przypadek skrajnej nieodpowiedzialności.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
„Kierowca skrajnie niebezpieczne zachowanie tłumaczył tym, że nie posiadał pieniędzy na uiszczenie opłaty za przejazd autostradą i chciał zawrócić, aby dojechać do najbliższej stacji paliw, oddalonej o ok. 30 km” – czytamy na stronie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Podczas kontroli sprawdzono również zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, które wykazało, że kierowca był trzeźwy.
Po pewnym czasie na miejsce przyjechali policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Koninie. Okazało się, że zostali oni poinformowani przez obsługę autostrady A2, którą również zaniepokoił widok jadącego pod prąd auta.
Ostatecznie kierowca został ukarany mandatem w wysokości 1000 zł za stworzenie realnego zagrożenia w ruchu drogowym. Po wszystkim pojazd skierowano z autostrady A2 na drogę krajową.