Polak, którego żona i dziecko zginęli w pożarze w Grecji przerwał milczenie. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” wspomina najtragiczniejszą chwilę w jego życiu.
Szalejące w Grecji pożary pochłonęły już kilkadziesiąt ofiar. Wśród nich znalazło się niestety dwoje Polaków. To kobieta i jej syn spod Wadowic. Na wakacjach przebywał z nimi jeszcze mężczyzna – mąż i ojciec. Jemu udało się przeżyć. Dziennikarzowi „Gazety Krakowskiej” udało się skontaktować z Jarosławem Korzeniowskim. Jego żona Beata i syn, 9-letni Kacper zginęli w Grecji.
Feralnego dnia polska rodzina przebywała w hotelu Ramada w miejscowości Mati, niedaleko Aten. Początkowo obsługa hotelowa zapewniała, że nic im nie grozi, ale niedługo później nawet pracownicy wpadli w panikę. Pan Korzeniowski kazał żonie i synowi biec na plażę, a sam wrócił jeszcze do pokoju po dokumenty i telefon.
Gdy dotarł na plażę, widział swoją rodzinę na łódce z Duńczykami. „Pomyślałem, że choć oni będą bezpieczni bo myślałem że to nie turyści tylko ludzi od obsługi łódki ale takich tam nie było, jak się potem okazało. Turyści musieli radzić sobie sami.” – wspomina załamany mężczyzna.
Polak widział jeszcze jak jego rodzina odpływa na łódce. Około 15 metrów za nim szalał już ogień, który trawił hotel. „Żona zadzwoniła tuż przed tą tragedią do mojego brata Adriana, że nie wie co ma robić, że nie wie co ze mną. Rozmawiała z nim chyba około godziny zanim to się stało. Powiedział jej, żeby zdała się na innych ludzi, że będą na tej łódce bezpieczni.” – wspomina.
Szwagier, który rozmawiał ze zmarłą, w rozmowie z TVP Info zdradzał wstrząsające szczegóły tej rozmowy, mówiąc: „Z łodzi rozmawiała ze mną i moją mamą przez około półtorej godziny. Informowała, że łódź się przewraca, że są w bardzo ciężkiej sytuacji, że nie umieją pływać, łódź się kołysze, jest straszny dym, duszą się, nie mogą oddychać, że giną, żeby ich ratować…”.
Niestety kobieta wraz z dzieckiem utonęli. Mężczyźnie udało się przeżyć, bo nie wpadł w panikę. Przez cały czas stał w wodzie przy brzegu, dzięki czemu nie dotarł do niego ogień.
Przyczyną pożarów podpalenia?
Ryszard Żółtaniecki, były ambasador RP w Grecji, twierdzi, że przyczyną pożarów w Grecji mogą być podpalenia.
„To są zawsze okolice wielkich miast, głównie Aten. Tam, zdaje się, oni mieli szczególną definicję obszarów leśnych i obszarów budowlanych – że las, w którym nie można budować to jest miejsce, gdzie rosną drzewa. Jak tych drzew nie ma, to już można budować. I jeżeli las się spali, to ziemia natychmiast staje się łupem deweloperów” – powiedział.
„Trzeba pamiętać, że obszar między Koryntem, tam gdzie są największe pożary, i Atenami, to jest potencjalnie jedna wielka aglomeracja, czyli całe południe Attyki, aż do Peloponezu. To jest taka tajemnica poliszynela, że za tymi pożarami (…) prawdopodobnie stoją koncerny deweloperskie. W ten sposób uzyskują grunty pod przyszłą zabudowę” – dodał.