Pomorzanin zakończył rundę jesienną pewną wygraną 5:0 nad Ósemką Tarnowskie Góry. Było to ósme zwycięstwo torunian w rozgrywkach i ich pierwszy mecz bez straty gola. Pierwszą część sezonu wicemistrzowie Polski zakończyli na drugim miejscu w tabeli.
Wprawdzie już w pierwszej minucie torunianie wywalczyli krótki róg – strzał Michała Makowskiego zablokowali obrońcy gospodarzy – ale nie zmieniło to faktu, że przez długi czas nie mogli znaleźć właściwego rytmu gry. Na pewno wpływ na taki obrót spraw miało nierówne boisko, nieustannie padający deszcz i przenikliwe zimno. Ale takie same warunki były dla obu drużyn. Laskarze Ósemki nie mieli zamiaru poddać się bez walki, nie ograniczali się jedynie do obrony, tylko od początku grali bardzo ambitnie. I mieli swoje okazje do pokonania Michała Śliwińskiego. W ósmej minucie golkiper Pomorzanina obronił uderzenie z krótkiego rogu Marcina Matuszczyka, w 22 minucie nie musiał interweniować bo piłka po strzale z bekhendu Kamila Pielewskiego poszybowała nad poprzeczką, zaś w 26 minucie znów był lepszy przy krótkim rogu – tym razem egzekwowanym przez Przemysława Gołębiowskiego. Między pierwszą a kolejnymi okazjami gospodarzy swe sytuacje mieli torunianie. Wykorzystali dwie z nich. Na 1:0 z najbliższej odległości trafił Witalij Kalinczuk, który wykorzystał długie podanie ze środka pola. Na 2:0 podwyższył Michał Raciniewski, który indywidualną akcją po rzucie wolnym przedarł się w półkole rywali i uderzeniem z pełnego zamachu nie dał szans Arkadiuszowi Zychowi. Potem wspomniane dwie okazje mieli laskarze z Tarnowskich Gór, a w 28 minucie Michał Makowski skutecznie pchnął z krótkiego rogu i goście wygrywali już 3:0.
Początek drugiej połowy należał do ambitnych gospodarzy. Zimnej krwi i większej precyzji zabrakło im w 37 minucie, gdy – w jednej akcji – najpierw dwukrotnie na przeszkodzie stanął Śliwiński, a gdy po zagraniu Piotra Kojdy piłka odbiła się od słupka i zmierzała do siatki tuż sprzed linii bramkowej wybił ją Damian Mondrzejewski. To była najdogodniejsza okazja Ósemki w całym meczu. A potem im dłużej trwało to spotkanie, przewaga Pomorzanina robiła się coraz wyraźniejsza. Problem torunian polegał jednak na tym, że swe ataki przeprowadzali w sposób zbyt kombinacyjny i wielokrotnie, zamiast decydować się na strzał, odgrywali piłkę partnerom. Czasami sprawiali wrażenie jakby chcieli pobić rekord w liczbie podań potrzebnych do zdobycia bramki. Inna sprawa, że kilka razy dobrymi interwencjami popisał się Zych. Jednak w końcówce przyjezdni znaleźli sposób na pokonanie golkipera z Tarnowskich Gór. Stało się to dwukrotnie w bardzo krótkim odstępie czasu i po bardzo podobnych akcjach. W obu przypadkach torunianie przechwytywali piłkę na swojej połowie, ruszali do kontry, a podania Artura Mazurkiewicza na gole zamieniał Wołodymir Stretowicz. Za pierwszym razem Mazurkiewicz dogrywał z prawego skrzydła, za drugim z lewej strony.
Czytaj także: Polska Liga Hokejowa: Pierwsze zwycięstwo SMS-u, przerwany mecz w Bytomiu
– Mimo kiepskiej pogody i jakości boiska przywozimy do Torunia trzy punkty – podsumował trener Piotr Żółtowski. Cieszy zwycięstwo i to, że ciężka runda jesienna dobiegła końca. Najważniejsze, że wracamy z Tarnowskich Gór bez urazów. Na ma większego sensu na głębszą analizę ostatniego spotkania, bo naprawdę toczyło się ono w anormalnych warunkach i w wielu sytuacjach rządził przypadek.
Ósemka Tarnowskie Góry – Pomorzanin Toruń 0:5 (0:3)
0:1 Witalij Kalinczuk (12), 0:2 Michał Raciniewski (21), 0:3 Michał Makowski (28 krótki róg), 0:4 Wołodymir Stretowicz (65), 0:5 Wołodymir Stretowicz (67)
Fot. za zgodą Pomorzanin Toruń