Nie mogłem zasnąć. Myślałem, że to co widziałem musiało mi się przyśnić, przywidzieć, że to nie jest prawda. Błagam, nie nazywajcie tego debatą. To jakiś festiwal zbiorowego szaleństwa. Jako obywatel przyznaję – szanowni kandydaci, jest mi za Was naprawdę wstyd.
Bronisław Komorowski
Człowiek, który zaszczycił swój umęczony lud obecnością na całe 80 minut, w których byliśmy zmuszeni oglądać ten żenujący spektakl. Oglądam i nie dowierzam własnym oczom. „Zaprzyjaźnione” z Prezydentem media – czy naprawdę nie jest Wam wstyd, że pompujecie takiego człowieka na najwyższe stanowisko w kraju? To jest ten poziom o który tak często apelujecie? Radio TOK FM już w trakcie debaty informowało jak to „Komorowski znokautował Dudę”. No cóż, jak mawiał Kisielewski – „Kiepska to prawda, która nie może dojść do ludzkiej świadomości bez reklamy”. Człowiek, który przez 50% przeznaczonego dla niego czasu wrzeszczy, 25% – sapie a kolejne 25% – niezdarnie gubi się w karteczkach z zapisanymi w pośpiechu cytatami oponenta zaczerpnięte z portalu córki. To mniej więcej tak, jakby pisał pracę magisterską powołując się na Wikipedię. A może Bronisław Komorowski jest Świadkiem Jehowy i z upodobaniem czyta tylko „wybrane fragmenty”, które jednak całkowicie przypadkowo zmieniają sens wypowiedzi? Nie wiem czy również macie takie wrażenie, że Prezydent rozmawiał z Prawem i Sprawiedliwością a nie z Dudą. Z cynizmem wypowiedział się o domniemanej wdzięczności emerytów dla jego decyzji o podwyższeniu wieku emerytalnego… himalaje obłudy grane z pijackim rozmachem w dynamice „fortissimo possibile”. Usłużne media w myśl wiernopoddańczej zasady „przy Tobie, najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy” oraz pozostali „funkcjonariusze” sztabu wyborczego pieją z zachwytu nad Komorowskim kreując się jednocześnie na media „inteligenckie”. To jakaś niewytłumaczalna farsa. Orędzie końcowe w wykonaniu Prezydenta miało charakter ironii jeśli się je zestawi z hasłem „zgoda i bezpieczeństwo”. To był poziom piątego dna szóstej podłogi. Jest mi zwyczajnie wstyd, że taki ktoś w ogóle stara się o reelekcję.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Andrzej Duda
Stłamszony jakimś niewypowiedzianym strachem przed własnymi aspiracjami. Trzęsący się i niepewny. Zbyt dużo gestykulacji, sztuczność w używaniu mowy ciała, w której zbyt wysoko podnosił ręce używając ich nieadekwatnie do poziomu ekspresji w wypowiedzi. Zbyt mało treści. Pokazał się wyłącznie jako naprawdę niezły prawnik, który „zna się na rzeczy” ale oprócz tego – kompletnie nic. Chciał grać tak jak pozwala przeciwnik. W tym wypadku wyjątkowo chamski i tę „walkę” na chamstwo – przegrał. O ile jestem w stanie zrozumieć pomysł z Jedwabnem to za nic nie pojmę sensu wdawania się w „strzelanie do górników”. Kandydat nijaki, nieprzekonujący i wiotki. Ogromnie brakowało konkretów i pewności siebie. Zbytnia uległość w powtarzanym jak mantrę „panie Prezydencie”. Wystarczyło raz. Na plus można mu jednak zaliczyć przynajmniej przedstawienie części postulatów i klasyczną masakrę stylem dowolnym w temacie ” referendum”. Zostawiam rezerwę na kolejną debatę bo być może Duda nie wygrał bitwy ale wygra wojnę pytaniem o Wojskowe Służby Informacyjne. Może jest w tej ciszy jakaś celowa strategia?
Gdzieś pośrodku – My
Nie potrafię wskazać zwycięzcy tej debaty ale bez cienia wątpliwości mogę Wam skazać największego przegranego – tak, to my. Możliwości mojego wyboru mnie przerażają. Merytorycznie dyskusja była: żadna, null, zero. Chroniczne uciekanie od odpowiedzi. Czarę goryczy przelewają przepychanki ze słynnym już „Andrzejkiem”. Ludzie, przecież temu człowiekowi jest potrzebna pomoc psychiatry a Wy cynicznie wykorzystujecie go do swoich gierek politycznych. Wiedzą o tym wszyscy dookoła ale mimo to „doimy Andrzejka!” bo podbija oglądalność. To druzgocące jak traktują tego człowieka politycy, media i spin doktorzy. Nie żeby nas traktowali inaczej… a skądże. Jesteśmy tylko pionkami, złem koniecznym, które jednak czasem zmuszeni są popędzić do urn dla Waszego dobrego samopoczucia i własnej rozrywki. Jakie to dziwnie odległe i szydercze, kiedy tak spojrzeć na to odsuwając się chociaż o krok. To jest ta nasza jakość. Boże uchowaj.