6 lat temu, leżąc na szpitalnym łóżku, prosił o eutanazję. Jego życie diametralnie odmieniły odwiedziny Anny Dymnej.
W 1993 roku Janusz Świtaj, wieku 18 lat, uległ wypadkowi motocyklowemu. Od tego zdarzenia może oddychać tylko za pomocą respiratora. W 2007 r. zdecydował się złożyć wniosek do sądu o wyłączenie aparatury podtrzymującej życie. Sprawa trafiła do mediów, co rozpoczęło publiczną dyskusję na temat prawa do eutanazji. Przeprowadzono wtedy sondaż, w którym 36 procent Polaków opowiedziało się za tym by „pomóc mu godnie odejść”.
W następnych dnia odwiedziła go Anna Dymna i zaproponowała pracę w jej fundacji „Mimo wszystko”. Świtaj otrzymał wózek, który pozwolił mu opuścić szpitalne sale. To zapoczątkowało nowy etap w jego życiu.
Mężczyzna zdecydował się zdawać egzamin maturalny. Wszystko poszło dobrze i dziś studiuje psychologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jak sam twierdzi, wybrał ten kierunek by móc lepiej pomagać podopiecznym fundacji, w której pracuje.
Naukę, Januszowi Świtajowi, ułatwia asystentka, Jadwiga. Jej zadanie polega m.in. na nagrywaniu wykładów. Władze uniwersyteckie zapowiadają, że wymagania egzaminacyjne, będą dla niego takie same, jak dla innych studentów. Deklarują też pomoc, w razie kłopotów.
Świeży student obecnie jest zadowolony z życia i czuje się potrzebny. Z pewnością przemawiają do nas jego słowa:
Jestem żywym przykładem na to, że zawsze trzeba sobie stawiać cele i konsekwentnie dążyć do ich realizacji.
źródło: gosc.pl
fot. Wikimedia Commons