Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych oraz Kim Dzong-Un, komunistyczny dyktator Korei Północnej, spotkali się twarzą w twarz podczas szczytu w Singapurze. Po rozmowach w hotelu Capella na wyspie Sentosa politycy podpisali wspólny dokument. Okazuje się, że to koniec spotkań w cztery oczy. Trump zaprosił powiem północnokoreańskiego przywódcę do Waszyngtonu.
„Nie mam wątpliwości, że będziemy mieli świetne relacje” – powiedział Trump ściskając rękę Kim Dzong-Una. Wtórował mu komunistyczny dyktator, który przyznał, że niełatwo był doprowadzić do spotkania, ale w końcu się udało. Kim Dzong-Un przyznał, że na przeszkodzie stały przede wszystkim wzajemne uprzedzenia, które „udało się pokonać”.
Jak wyglądał przebieg spotkania? Najpierw Trump i Kim Dzong-Un przez niecałą godzinę rozmawiali na osobności. Towarzyszyli im tylko tłumacze. Następnie zasiedli przy stole wraz z członkami obu delegacji. Wśród nich znaleźli się m.in. sekretarz stanu USA Mike Pompeo i doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa John Bolton. Mówi się, iż rozmowy pomiędzy delegacjami dotyczyły przede wszystkim denuklearyzacji Korei Północnej oraz przyszłych relacji na linii Pjongjang-Waszyngton.
Czytaj także: Historia dzieje się na naszych oczach! Trump spotkał się z Kimem. Ten drugi pokazał, że ma... duży luz [FOTO+WIDEO]
Okazuje się, że spotkanie w Singapurze nie było dla polityków ostatnim. Podczas konferencji prasowej, która odbyła się po rozmowach obu delegacji Trump, odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy, przyznał, że zaprosi Kim Dzong-Una do Białego Domu.
„Jesteśmy bardzo dumni z tego, co się dziś wydarzyło, a nasze relacje z Koreą Północną i Półwyspem Koreańskim będą miały zupełnie inną sytuację, niż w przeszłości” – dodał amerykański prezydent.
źródło: CNN, BBC, Bloomberg, wMeritum.pl
Fot. Flickr/Gage Skidmore