Janusz Korwin-Mikke nie dostał się do Sejmu w ostatnich wyborach, a teraz boryka się z kolejnymi problemami. Okazuje się, że w najgorszym razie popularny polityk może nawet trafić za kratki. Już usłyszał zarzuty prokuratorskie.
Były poseł zgodził się na publikację jego pełnego nazwiska i wizerunku. Chodzi jeszcze o sprawę z 2020 r. z Otwocka, gdzie były poseł spowodował kolizję. „Kierujący samochodem fiat punto w trakcie manewru włączania się do ruchu, skręcając w prawo zderzył się z prawidłowo jadącym samochodem marki scania, którym kierował 23-latek. W trakcie czynności ustalono, że obaj kierujący byli trzeźwi i nikt nie odniósł obrażeń” – informowała wówczas policja. Okazało się jednak, że Korwin-Mikke nie posiadał ważnego prawa jazdy.
Prok. Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga potwierdzi, że w sprawie chodzi o jazdę „pojazdem mechanicznym bez wymaganych uprawnień”. „Janusz Korwin-Mikke przyznał się do winy i złożył wniosek o warunkowe umorzenie postępowania” – dodał. Przyznał, że wszelkie działania w tej sprawie zmierzają ku końcowi.
Sam Korwin-Mikke w rozmowie z Polsat News bagatelizuje sprawę. „Ledwo naruszyłem kurz tego pojazdu, a tu wielka afera” – powiedział były poseł. „Sąd umorzy postępowanie, przez co będę miał w końcu święty spokój, bo ta sprawa ciągnie się chyba z dziesięć lat” – dodał polityk.
Korwin-Mikke przyznaje, że nie posiadał wówczas prawa jazdy. Podkreślił jednak, że nie miał go dlatego, że mu je odebrano, a nie dlatego, że straciło ważność. „Mam na to papierek” – zapewnia.
Przeczytaj również:
- 17-latek zginął pod kołami dwóch samochodów. Makabryczny wypadek
- Mariusz Kamiński pojechał tam po wizycie u Dudy. „Palił papierosa za papierosem”
- Maciej Wąsik szczerze o pobycie w więzieniu. Powiedział, jak traktowali go strażnicy
Źr. Polsat News