Potwierdzający dominację na polskiej scenie MMA Mamed Khalidov, broniący tytułu mistrza KSW w wadze półśredniej Aslambek Saidov oraz rewelacyjnie walczący w parterze Rafał Moks to tylko kilku zwycięzców jubileuszowej gali KSW, rozgrywanej 7 grudnia 2013 r. w stolicy Dolnego Śląska.
Wypełniona po brzegi wrocławska Hala Orbita, gościła w sobotni wieczór 25. Konfrontację Sztuk Walki. Zapowiadaną i oczekiwaną przez wszystkich potyczką, był rewanżowy pojedynek Mameda Khalidowa z zawodnikiem rodem z Japonii. Ryuta Sakurai walczył już z reprezentantem Polski podczas KSW 13, kiedy to po trzech pięciominutowych rundach i jednej trzyminutowej dogrywce, sędziowie orzekli remis, co w konsekwencji pozwoliło zachować pas wojownikowi z Olsztyna. Sakurai nie ukrywał, że decyzja sędziów była dla niego krzywdząca, zapowiadał rewanż i musiał czekać na niego blisko dwa lata. Ale nim doszło do walki wieczoru, próbkę swoich umiejętności dali inni fighterzy.
Na rozgrzewkę, tuż przed głównymi walkami, na ringu zmierzyli się Mateusz Dubiłowicz z Jakubem Kowalewiczem i Robert Radomski z Rafałem Błachutą. Dubiłowicz jako Wrocławianin został bardzo gorąco przyjęty przed miejscową publikę, niestety same owacje nie pomogły mu w walce na tyle, by mógł zakończyć ją na swoją korzyść. Mimo wyrównanej pierwszej części, kolejne przebiegały już pod dyktando Kowalewicza, który wygrał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie. Druga walka rozpoczęła się od mocnego uderzenia Roberta Radomskiego z Cage Club Katowice. Bardzo szybko przejął on inicjatywę i już w pierwszej akcji powalił na deski Błachutę. Zawodnikowi z No Limits Kwidzyń udało się przetrwać pierwszą rundę, by w kolejnej powetować sobie słaby początek potyczki. Po krótkiej stójce, obaj zwodnicy znaleźli się w parterze, gdzie zdecydowanie lepiej poradził sobie Błachuta i wygrał swoją walkę przez poddanie.
Czytaj także: Pełny wymiar Mameda! - relacja z KSW 29 \"Reload\
Po bardzo obiecującej przystawce, kibice z wielką ochotą zacierali ręce na kolejne zmagania na ringu. Pierwsza z siedmiu najważniejszych walk wieczoru postawiła poprzeczkę innym walczącym bardzo wysoko. Rozpoczęli Piotr Strus z Amerykaninem łudząco przypominającym frontmana Metalliki, Jamesa Hetfielda. Matt Horwich, bo o nim mowa, okazał się dla Polaka bardzo wymagającym przeciwnikiem. Nie bez powodu, 35 latek ma w swoim dorobku wiele walk w federacji UFC. Trzyrundowy pojedynek Strusa i Horwicha to mnóstwo technik stójkowych, obalenia i prób poddań. Decyzją sędziów, lepszy – pomimo otrzymania w trzeciej rundzie czerwonej kartki – był nasz rodak.
W kolejnym starciu zmierzyli się Kamil Waluś i doświadczony Oli Thompson. Anglik na początku pierwszej rundy przewrócił Walusia i kontrolował już do końca pozycję na ringu. W drugiej rundzie walka ponownie przeniosła się do parteru i tam zwyciężył Oli poprzez TKO. Na konferencji prasowej Anglik pozytywnie zareagował na wiadomość, że bardzo chce się z nim zmierzył Mariusz Pudzianowski. Walka obu byłych strongmenów bez wątpienia będzie sporą atrakcją dla fanów MMA.
Następne starcie zakończyło się ekspresowo szybko, Virgil Zwicker potrzebował niespełna dwóch minut, żeby pokonać Mike’a Hayes’a. Jeden silny cios prawą ręką Zwickera powalił Hayesa na deski i reszta była już formalność. Było to jedyne KO tego wieczoru!
W czwartym pojedynku wystąpili przeciwko sobie Niemiec Abu Azaitar i legenda KSW, Krzysztof Kułak. Ten ostatni wejście na ring miał bardzo imponujące, zresztą warto posłuchać:
Niestety, był to najmocniejszy akcent jakim Kułak uraczył wrocławską widownię. Sama walka nie trwała długo, Abu Azaitar piekielnie mocnym trafieniem w głowę szybko powalił zawodnika z Częstochowy i tam oszołomionego, zasypał gradem ciosów. Sędzia był zmuszony przerwać walkę i przyznać zwycięstwo Niemcowi przez TKO. Dla wracającego po kontuzji „Modela” najprawdopodobniej była to ostatnia przygoda w Konfrontacji Sztuk Walki.
W rywalizacji Rafała Moksa z Luizem Cado Simonem, lepszy okazał się Polak. Moks efektownie zakończył pojedynek z, prawie o głowę od siebie wyższym, Brazylijczykiem. Potyczka dość szybko przeniosła się na deski ringu, gdzie „Kulti” próbował najpierw skrętówką poddać Brazylijczyka, by po chwili wpiąć się w duszenie gilotynowe. I tak oto Rafał Moks wygrał swoją drugą walkę z rzędu dzięki gilotynie.
Jedyna na tej gali walka o pas mistrzowski rozegrała się pomiędzy broniącym tytułu Aslambekiem Saidovem i Danielem Acacio. Obaj panowie rywalizowali o pas Międzynarodowego Mistrza Federacji KSW w wadze półśredniej. Saidov stoczył niezwykle zacięte trzy pełne rundy z Acacio, a potem doczekał się korzystnej decyzji sędziów. Brazylijczyk z przeszłością w Pride Fighting Championships chciał bez wątpienia zrehabilitować się po porażce z Khalidovem na KSW 11, lecz i tym razem nie sprostał reprezentantowi Polski.
Najważniejszą walkę gali, czyli rewanżowe starcie pomiędzy Mamedem Khalidovem i Ryuta Sakuraiem zaplanowano na 23:30. Nasz najlepszy fighter w MMA nie dał żadnych szans Japończykowi, najpierw kilka razy trafił go w stójce, a później walka przeniosła się do parteru i tam duszeniem trójkątnym nogami, Mamed zakończył pojedynek. Khalidov wygrał w wielkim stylu i porachunki z 2010 roku zostały wyjaśnione.
Video z konferencji prasowej