Prof. Ryszard Legutko w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” mówił m.in. o swojej wieloletniej znajomości z Ryszardem Terleckim. Europoseł PiS mówił również o swoim życiu prywatnym.
Prof. Legutko w dość zaskakujący sposób wypowiedział się na temat partyjnego kolego Ryszarda Terleckiego, którego zna jeszcze z czasów liceum. Powrócił bowiem do epizodu z młodości, gdy poseł był hipisem. „Ryszard Terlecki został „Psem”, bo się zhipisił, a żeby zostać hipisem, trzeba być oblojdrą strasznym. Oblojdrą, czyli takim kloszardem.” – powiedział europoseł.
Czytaj także: Borys Budka udzielił wywiadu TVN. Zdjęcie podbiło sieć
„Moi rodzice nie mieli wyższego wykształcenia. Może dlatego nie zostałem kloszardem, bo jak ktoś pochodzi z prostej rodziny, to myśli w kategoriach awansu, a nie ostentacyjnego, dekadenckiego, przepraszam za słowo, „zpsienia”, że posłużę się aluzją do mojego kolegi Ryszarda.” – powiedział Ryszard Legutko w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Legutko powrócił wspomnieniami do czasów liceum. „Kiedyś byłem strasznym kinomanem, w czasach licealnych, na studiach spędzałem wiele godzin w kinie.” – wspomniał.
Czytaj także: Patryk Jaki o aferze w MS: „To mi się w głowie nie mieści”
„Pracowałem w hotelu jako nocny portier. Za dnia chodziłem do kina i nadrabiałem zaległości, bo przecież w PRL-u nie sprowadzano wielu z tych filmów. Uwielbiałem westerny, i to bardzo długo, nawet kiedy już wszyscy zachwycali się Godardem, to ja tkwiłem przy westernach.” – dodał Legutko. Polityk zaznaczył jednak, że obecnie w ogóle już nie interesuje się kinem.
Źr. wprost.pl