Co musiałaby zrobić Marta Lempart, by utrwalić potencjał październikowych strajków? Władysław Frasyniuk przekonuje, że sukces Strajku Kobiet zależy od dwóch kroków. Liderka ma jednak mało czasu…
Ostatni tydzień pokazał, że protesty ws. aborcji wyraźnie osłabły. Część komentatorów łączy to z powołaniem do Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet osób kojarzonych z innymi protestami opozycji na przestrzeni ostatnich lat (np. Paweł Kasprzak i Michał Boni). Pojawiły się również głosy o naturalnym „wypaleniu” się protestów.
Sytuacji nie poprawiła konferencja prasowa Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, na której przedstawiono żądania protestujących. Eksperci uznali je jednak za chaotyczne lub niemożliwe do zrealizowania.
„Odniosłem wrażenie, że liderki Strajku starały się, wykonując ten oficjalny ruch, jednocześnie oddać atmosferę działania tu i teraz, na gorąco, prosto z rozgrzanej ulicy. Stąd niedopracowane brzmienie postulatów, arkusz szarego papieru, odręczne pismo” – tłumaczył Rafał Czechowski z agencji Imago PR w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl.
Tymczasem Władysław Frasyniuk przekonuje, że potencjał drzemiący w tłumach uczestniczących w protestach można wykorzystać. Jednak w dużej mierze zależy to od działań liderki strajku Marty Lempart.
„Jeśli w ciągu dziesięciu dni Marta Lempart nie zbuduje przywództwa i organizacji, to możemy zacząć pisać kolejną historię, jak żeśmy spier…ili tę rewolucję” – powiedział opozycjonista w rozmowie z Newsweekiem. Cała rozmowa ma się umazać w najnowszym wydaniu gazety.
Źródło: wirtualnemedia.pl, Twitter