Sensacja stała się faktem. Liverpool w rewanżowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów obronił trzybramkową stratę z pierwszego spotkania i awansował do finału. W drugim meczu drużyna rozgromiła Barceloną 4:0.
„Never give up” – taką koszulkę miał na sobie podczas spotkania Mohamed Salah. Napastnik Liverpoolu nie mógł zagrać z Barceloną, ale dopingował drużynę z trybun. I chyba robił to bardzo skutecznie.
„The Reds” w rewanżowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów mieli niezwykle trudne zadanie. Tydzień temu przegrali aż 0:3 i odrobienie takiej straty w meczu z Barceloną graniczyło z cudem. Ale okazało się, że cuda się zdarzają.
Czytaj także: 31. kolejka Premier League: Kanonada Wielkiej Trójki
Liverpool rozpoczął spotkanie bardzo dobre. Już w 7. minucie meczu bramkę na 1:0 strzelił Divock Origi, który dobił piłkę obronioną wcześniej przez ter Stegena. Angielska drużyna pokazała tym samym, że nie zamierza się poddawać.
Liverpool strzela cztery gole
Na kolejną bramkę przy Anfield Road kibice musieli poczekać jednak do drugiej połowy. Wtedy jednak dwa szybkie ciosy zadał Georginio Wijnaldum, który wszedł na boisko na początku drugiej połowy. Najpierw w 54. minucie Wijnaldum wykorzystał asystę Trenta Alexandra-Arnolda i podwyższył na 2:0 a już dwie minuty później strzelił bramkę na 3:0. W dwumeczu był już remis.
Ostateczny cios Barcelonie zadał w 79. minucie spotkania Divock Origi strzelając drugą bramkę w tym spotkaniu. Zawodnik ustalił wynik spotkania na 4:0 i dwumeczu na 4:3.
Sensacja na Anfield Road stała się faktem i to Liverpool jest pierwszym finalistą tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Swojego rywala pozna jutro, kiedy odbędzie się mecz Ajaxu z Tottenhamem.
Czytaj także: Kubica zostanie zastąpiony przez kierowcę rezerwowego!
Źr.: Twitter/Liverpool FC