Środowe spotkania rozgrywane przez polskie drużyny w ramach Ligi Mistrzów przyniosły sporo emocji. Na szczególną uwagę zasługuje kapitalne zwycięstwo Asseco Resovii Rzeszów. Plan minimum wypełniła również PGE Skra Bełchatów, dzięki czemu posiadanie dwóch ekip w Final Four stało się bardzo realne.
Wielkie zwycięstwo
Początek starcia należał do gospodarzy, którzy chcieli pokazać, że grają na swoim terenie (6:3). Resovia szybko jednak doprowadziła do remisu (10:10). Od tego momentu obie ekipy rozpoczęły rywalizację punkt za punkt, dlatego wynik cały czas oscylował wokół remisu (16:16). Z tego impasu postanowili wyjść Rosjanie, w decydującym momencie osiągając przewagę (20:17). Wicemistrzowie Polski nie potrafili już powrócić do gry, przegrywając pierwszą odsłonę (25:20).
Czytaj także: LM: Resovia dołącza do Skry!
W drugim secie mecz jeszcze bardziej się zazębił (5:5). Z czasem jednak Asseco zaczynało coraz pewniej poczynać sobie w Nowosybirsku, pomału osiągając przewagę (11:13). Lokomotiv nie zamierzał jednak odpuszczać, wciąż trzymając się blisko rywali (18:19). Rzeszowianie nie wypuścili jednak seta z rąk, wyrównując stan starcia (21:25).
Rozdrażnieni gracze z Nowosybirska zamierzali jeszcze wyżej postawić poprzeczkę rywalom (5:5). Tym razem żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć przeciwnikowi, co na pewno cieszyło koneserów siatkówki (11:11). Taki stan rzeczy utrzymywał się bardzo długo (20:20), co spowodowało, że obie ekipy musiały rozegrać emocjonującą końcówkę, w której lepsi okazały się „Pasy” (27:29).
Wydawało się, że gospodarze jeszcze będą w stanie skutecznie walczyć z polskim zespołem (5:3). Podopieczni Andrzeja Kowala byli już na tyle rozpędzeni, by grać na najwyższym swoim poziomie, który, jak się okazało, był nieosiągalny dla gospodarzy (6:10). Gdy na tablicy pojawił się rezultat 14:19 nikt zgromadzony w hali nie miał wątpliwości, kto wygra to spotkanie. Goście szybko dokończyli dzieła, wywożąc z Rosji bardzo cenną wygraną (17:25), która mocno przybliża ich do Final Four.
Lokomotiv Nowosybirsk – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (25:20, 21:25, 27:29, 17:25)
Lokomotiv Nowosybirsk: Butko, Camejo, Wolwicz, Zemczenok, Divis, Abrosimow, Gołubiew (libero) oraz Komarow, Jeremin, Moroz, Lee
Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Penczew, Nowakowski, Schoeps, Ivović, Holmes, Ignaczak (libero) oraz Konarski, Tichacek
Świetny bój z mały happy endem
Już przed spotkaniem mistrzowie Polski mieli niewielki problem. Mianowicie Facundo Conte musiał opuścić boisko, gdyż miał problem z numerkiem na koszulce. Możliwe, że ta sytuacja wpłynęła niekorzystnie na gości, którzy szybko musieli gonić wynik (6:2). Siatkarze z Perugii bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd oponentów, budując coraz większą przewagę (13:5). Dwa dobre bloki i powrót Conte na plac gry troszkę uspokoiły grę polskiego zespołu, przez co pomału zbliżali się do rywali (20:16). Sir Safety po drobnym przestoju powróciło jednak do świetnej siatkówki, pewnie wygrywając partię (25:17).
Rozpędzeni gospodarze wciąż dyktowali tempo spotkania, nie pozwalając Skrze na rozwinięcie skrzydeł (5:2). Dobra zagrywka Srećko Lisinaca sprawiła, że bełchatowianie zmniejszyli stratę do minimum (8:7). Od tego momentu obie ekipy grały punkt za punkt z tą różnicą, że tym razem to przyjezdni byli stroną dominującą (12:13). W końcu podopieczni Miguela Falasci wyczekali moment, by zaatakować, dzięki czemu odskoczyli Włochom, na co od razu zareagował trener, prosząc o czas (15:18). Zawodnicy prowadzeni przez Nikole Grbicia nie zdołali już dogonić rezultatu, przez co na tablicy wyników widniał remis (21:25).
Rozdrażnieni wicemistrzowie Serie A standardowo rozpoczęli odsłonę z wysokiego „c” (6:3). Ponownie jednak polska drużyna błyskawicznie złapała kontakt z przeciwnikiem, znów tocząc bardzo zacięty bój (9:8). Drobny przestój Skry został bezlitośnie wykorzystany przez gospodarzy, którzy poczuli swoja szansę na odskoczenie rywalom (15:11). Szybko jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, a „Pszczółki” po raz kolejny odrobiły straty (16:15). W decydującym momencie to „żółto-czarni” przejęli inicjatywę, stając przed szansą wykonania planu minimum (20:21). Na sam koniec seta wszystko obróciło się o 180 stopni i to Sir Safety mogło cieszyć się ze zdobycia 25. punktu (25:23).
Jak za każdym razem, tak i teraz to włoski zespół lepiej otworzył odsłonę, lecz była to głównie zasługa złej postawy serwisowej Skry (6:4). Bełchatowianie mieli spory problem z ustabilizowaniem gry, a kolejne błędy na zagrywce tylko powiększały stratę (11:8). Gracze w żółtych trykotach jeszcze nie składali broni, łapiąc kontakt z oponentem (16:15). Gospodarze w ważnym momencie zdobyli lekką przewagę (22:20). Mistrzowie Polski w kapitalnym stylu wrócili do gry, zdobywając niezwykle cenną partię na swoje konto (23:25).
Początek tie-breaka nie wskazywał, kto ostatecznie przechyli szalę zwycięstwa na swoja korzyść (4:3). Szybko jednak z tego impasy wyszli zawodnicy z Perugii, budując sobie bardzo solidną zaliczkę (7:4). Przyjezdni ponownie wzięli się za odrabianie strat, dlatego nic jeszcze w tym starciu nie było przesądzone (10:9). Prosty błąd spowodował jednak, że ponownie gospodarze wyszli na trzy „oczka” przewagi (12:9), by po chwili znów był remis (12:12). Ostatecznie o zwycięstwie zadecydowała emocjonująca końcówka, która padła łupem Sir Safety (16:14).
Sir Safety Perugia – PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:17, 21:25, 25:23, 23:25, 16:14)
Pozostałe spotkanie:
Zenit Kazań – Halkbank Ankara 3:0 (25:19, 25:18, 25:17)
Źródło: inf. własna
Fot.: Patryk Głowacki/wMeritum.pl