Maris Briedis pokonał Krzysztofa Głowackiego w półfinale turnieju WBSS w wadze junior ciężkiej. Stawką pojedynku był też pas federacji WBO. Łotysz zrobił to jednak w wyjątkowo haniebny sposób. Po zakończeniu walki nie miał wyrzutów sumienia.
Maris Briedis pokonał Krzysztofa Głowackiego w trzeciej rundzie pojedynku. Łotysz znokautował naszego rodaka, jednak wcześniej, w drugiej odsłonie walki, nieregulaminowo uderzył go łokciem w twarz.
Zamroczony Polak dostał chwilę na dojście do siebie, po czym wrócił do walki. Briedis natychmiast zaczął go okładać i w efekcie powalił Głowackiego na deski. Problem w tym, że zrobił to… 8 sekund po końcowym gongu!
W trzeciej rundzie Głowacki nie był sobą. Maris Briedis ruszył więc na niego i zaczął mocno uderzać. W efekcie sędzia zmuszony był przerwać pojedynek i przyznać zwycięstwo Łotyszowi.
Maris Briedis po walce z Głowackim
Po zakończeniu walki Maris Briedis udzielił wywiadu, w którym opowiedział o sytuacji z uderzeniem łokciem. Co ciekawe, zawodnik przyznał, że zrobił to z premedytacją. Miała być to odpowiedź za to, iż wcześniej Polak uderzył go w tył głowy.
„Nie spodziewałem się, że Głowacki trafi mnie w tył głowy. Pamiętam, że sfaulował w ten sposób Marco Hucka, a ja po oglądaniu tamtej walki wiedziałem, że moja odpowiedź w takiej sytuacji może być tylko jedna. Stąd to uderzenie łokciem. Ale nie sądzę, bym trafił Głowackiego szczególnie mocno” – powiedział łotewski pięściarz, który następnie odniósł się do faktu, iż powalił Polaka na deski już po gongu kończącym drugą rundę.
„Wydawało mi się, że słyszałem gong kończący drugą rundę, ale sędzia jej nie przerwał. A przecież przed każdą walką arbiter wyraźnie powtarza, aby stosować się do jego poleceń. Skąd miałem wiedzieć, że nie zadzwonił na przykład ktoś z widowni? Ja po prostu trzymałem się tego, co robi sędzia” – powiedział Maris Briedis.
Czytaj także: Skandal w Rydze! Krzysztof Głowacki znokautowany
Słowa Łotysz zostały odebrane jako wyjątkowo butne i skandaliczne.