Marta Lempart została uznana jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata przez prestiżowy dziennik „Financial Times”. Aktywistka jest bohaterką najnowszego artykułu, który ukazał się na łamach „Wysokich Obcasów”. Autorka przypomina w nim historię liderki Strajku Kobiet oraz zwraca uwagę na jej aktualną sytuację.
O wyróżnieniu Marty Lempart przez brytyjski dziennik „Financial Times” informowaliśmy na początku grudnia. Aktywistka została doceniona za organizację protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Dziennikarze zwracają uwagę, że manifestacje zgromadziły łącznie nawet 400 tysięcy protestujących w ponad 500 różnych miastach w kraju.
Hasłem protestów było „wypier…lać”. Oto, jak Lempart tłumaczył sens strajków w notce FT. – „Wypie…lać” to żądanie w zasadzie wszystkich ludzi obecnych na ulicach. To złość z powodu upadającego systemu opieki zdrowotnej, kryzysu praw człowieka, korupcji rządu i braku działań w pandemii” – podkreśliła.
Marta Lempart: Ja się, k…., boję, że mnie zabiją
W artykule, który ukazał się na łamach „Wysokich Obcasów” wspomniano, że Lempart była od lat związana z ruchami opozycyjnymi. Aktywistka przekonuje, że rządzący i ich zwolennicy utrudniają jej z tego powodu życie. „Byłam sprawdzana i inwigilowana 24 godziny na dobę. Po atakach bandytów z prawicy nasze biuro potrzebowało ochrony. Dostajemy pogróżki i groźby śmierci” – zaznaczyła.
Autorka tekstu zwraca również uwagę na konflikt Lempart z mediami publicznymi. „Kiedy zapytałam ją, czy nie boi się, że rządowa propaganda w TVP będzie chciała zwalić winę za pandemię na Strajk: – Ja się, k…., boję, że mnie zabiją. Boję się o ludzi na ulicach. Reszty się nie boję” – czytamy.
Lempart mówiła również o pogróżkach i wyzwiskach. Jak przyznała, obawia się o ludzi zaangażowanych w protesty. „Boję się tylko o bliskich i współpracowników. Trwa pandemia, łatwo stracić pracę, a my od dawna stąpamy po kruchym lodzie” – zasugerowała.