Mateusz Masłowski był bardzo mocnym ogniwem reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata kadetów. Przypomnijmy, że Polacy zdobyli złoto na tej imprezie. Mateusz opowiedział na łamach wmeritum.pl o swoich odczuciach, o medalu oraz o pomeczowych kulisach.
Karolina Snowarska: Nie mogę nie zacząć tej rozmowy od wielkich gratulacji. Byłeś jednym z zawodników, który walczył o mistrzostwo świata i udało się. Czy już wierzysz w ten sukces, czy jeszcze to nie dotarło do Ciebie?
Czytaj także: NASZ WYWIAD #5. Paulina Lechowicz: Na siłowni czuję się jak w domu
Mateusz Masłowski: Przede wszystkim dziękuję bardzo za gratulację. Powoli zaczyna dochodzić do nas, czego dokonaliśmy. Jednak myślę, że jeszcze nie w pełni w to wierzymy, bo minęło mało czasu, a sukces jest naprawdę duży.
Masz już pewne doświadczenia. W 2012 roku zdobyłeś w barwach AKS Resovii Rzeszów również złoty medal. Czy doświadczenie wówczas zdobyte miało teraz jakieś znaczenie?
Tak, na pewno miało znaczenie. Każdy mecz jest ważnym doświadczeniem, które przydaje się w kolejnym spotkaniu. Na turniejach tej rangi najważniejsze jest, aby po jednym spotkaniu zresetować się jak najszybciej, żeby w kolejnym meczu wyjść na 100%.
Czy możesz porównać te dwie imprezy? Kiedy mobilizacja była większa, czy był jakiś stres?
We Francji były to szkolne mistrzostwa świata i poziom był nieco niższy niż MŚ kadetów. Jednak mobilizacja jest zawsze taka sama. Nie ważne czy jest to sparing czy finał mistrzostw świata.
Czy teraz biorąc pod uwagę tylko Ciebie, a nie cały zespół, to czy jesteś w pełni usatysfakcjonowany?
Jak mogę nie być usatysfakcjonowany? W końcu zdobyliśmy mistrzostwo świata, wygraliśmy wszystkie mecze w naszej kategorii wiekowej. Lepiej już się nie da.
Mistrzów się nie sądzi, ale czy nie masz poczucia, że w którymś momencie można było zagrać lepiej?
Zawsze może być lepiej, ale teraz to już nie ma najmniejszego znaczenia. Mieliśmy gorsze chwile na tym turnieju, ale na szczęście szybko sobie z nimi poradziliśmy.
Ostatnio masz bardzo dobrą passę – zostanie ona podtrzymana?
Mam nadzieję. W końcu po to wylewamy hektolitry potu na treningach, aby potem cieszyć się tylko z wygranych.
Jakiego rywala na MŚ kadetów możesz nazwać najgroźniejszym?
Mimo, że pokonaliśmy dwa razy drużynę z Iranu, to uważam, że ich można nazwać tym najgroźniejszym rywalem.
A teraz jakie plany? Będzie czas na świętowanie?
Dostajemy parę dni wolnego, ponieważ praktycznie nie mieliśmy wakacji. Na pewno znajdzie się czas na odpoczynek, świętowanie i regenerację przed nowym sezonem.
A bezpośrednio po meczu była chociaż lampka szampana?
Oczywiście! Zawsze trzeba uczcić zwycięstwo. Tylko należy pamiętać, że jesteśmy reprezentacją Polski i trzeba zachowywać pewne zachowania jak na reprezentantów przystało.
Życzę powodzenia, podtrzymania dobrej passy i bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo.
Z Mateuszem Masłowskim rozmawiała Karolina Snowarska