W wywiadzie dla „Wirtualnej Polski” Sebastian Mila opowiedział o swojej przyszłości we Wrocławiu, czasie przed meczem z Niemcami oraz Adamie Nawałce.
To, że Sebastian Mila chce opuścić Śląsk Wrocław nie jest tajemnicą. Jednak czy zrobi to w najbliższym czasie i jaki obierze kierunek nadal pozostaje niewiadomą. – Klub nie robi problemów, pod warunkiem, że znajdą się pieniądze. Nie jest tak łatwo i kolorowo, jakby się wydawało, bo trzeba za mnie zapłacić. Gdyby nie było żadnych problemów i Śląsk po prostu chciałby mnie gdzieś puścić, to pewnie już bym odszedł – mówi Mila.
Zapytany o swoją przyszłość i sympatię do gdańskiego klubu nie zdradza szczegółów. – Ta historia jest trochę poza mną. Mam urlop, bardziej czekam na to, jak to się wszystko potoczy, bo sam nie wiem, jaka będzie moja przyszłość. Nie podjąłem żadnej decyzji. Lechia to mój ukochany klub i nic więcej na temat dziś nie powiem. Nie zastanawiam się nad przeprowadzką. Mam jeszcze trochę czasu, żeby przemyśleć, co będzie dla mnie najlepsze.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #5. Paulina Lechowicz: Na siłowni czuję się jak w domu
33-letni pomocnik odrodził się jak feniks z popiołów dopiero w meczu el. Euro 2016 z Niemcami. Wcześniej był zapomniany przez fanów i dziennikarzy. – Pamiętam każdy dzień poprzedzający ten mecz, każdy tydzień i miesiąc w ostatnim czasie. Wiem, jak trudno było mi do tego momentu dojść. Przed tym meczem rzeczywiście mało kto wierzył, że mogę być potrzebny i dojść do reprezentacyjnej formy. I to mnie nakręcało jeszcze bardziej, nie żeby komuś coś udowodnić, tylko żeby pokazać, że jak się chce i mocno się kocha, to, co się robi, można odnosić sukcesy. Udowodnić coś mogłem ewentualnie sobie. Sprawdzić, gdzie są granice, gdzie pułap, który mogę osiągnąć.
– Zawsze się zastanawiałem: „co by było, gdyby?”. Ile rzeczy mogłem zrobić inaczej? – myśli zawodnik Śląska. – Ale ostatnio przyszła mi do głowy inna myśl – a co by było gdyby nie było mojego gola i zwycięstwa z Niemcami? Albo gdybym nie miał swojej córeczki Michalinki? Wszystko musiało się dziać po kolei, żebym znalazł się w tym momencie, może taki scenariusz był mi pisany i z tego co mi zostało na boisku, muszę wyciągnąć absolutnego maksa – uważa.
Mila pozytywnie ocenił ogłoszenie Adama Nawałki trenerem kadry. – Po trzech tygodniach urzędowania zadzwonił do mnie, czyli kontuzjowanego grubasa i spytał się, jak się czuję, to wiedziałem, że ma charyzmę, charakter, ale także, że jest psychologiem. Wiedział, jak mnie zmobilizować. Kiedy ogłoszono, że będzie selekcjonerem ucieszyłem się z dwóch powodów: chciałem trenera Polaka, a najlepiej takiego, który na bieżąco pracował ostatnio w lidze. Nie pomyliłem się – kończy.