Nagrania, na których widać jak posłowie PO: Sławomir Nitras oraz Ryszard Wilczyński, którzy pod nieobecność posłów PiS grzebali w pozostawionych przez nich rzeczach, wzbudziły spore oburzenie. Nad tematem postanowiły pochylić się „Wiadomości TVP”, które przygotowały mocny materiał.
Zatytułowano go dosadnie: „Sejmowe zdziczenie obyczajów”. Widzimy w nim obydwa nagrania, zarówno to z udziałem Nitrasa, który bez skrępowania zaglądał pod siedzenia zajmowane na co dzień przez posłanki PiS, Marzenę Machałek oraz Annę Zalewską, oraz Ryszard Wilczyńskiego, który niby od niechcenia, ale jednak powoli skradał się do notatek pozostawionych przez Jarosława Kaczyńskiego. W końcu dopadł je i oddał się lekturze (więcej TUTAJ).
Autorzy materiału zestawili te obrazki z wypowiedzią Zbigniewa Lazara, specjalisty od wizerunku, który bez ogródek przyznał, że „grzebanie w cudzych rzeczach i chwalenie się tym (poseł Nitras opublikował w sieci nagranie z całego zajścia – przyp. red.) jest oznaką niebywałego prostactwa i może być akceptowane wyłącznie przez innych prostaków”.
Czytaj także: Archiwalne nagranie z posłem PO, który przeszukiwał rzeczy polityków PiS bawi internautów. Freudowska pomyłka? [WIDEO]
Dziennikarze porozmawiali również ze wspomnianym Wilczyńskim, który przyłapany został na przeglądaniu notatek Jarosława Kaczyńskiego. Co ciekawe, poseł PO w swoim zachowaniu… nie widział nic nieodpowiedniego. Sala sejmowa jest miejscem publicznym. Mając czas rzuciłem okiem na to, co leżało publicznie na samym wierzchu. Nie uważam, żeby dokument wzięty przez prezesa do ręki nabierał jakiejś mocny szczególnej, jakiejś szczególnej relikwii – tłumaczył.
O zachowanie Wilczyńskiego pytano jego bezpośredniego przełożonego, szefa PO na Opolszczyźnie oraz marszałka tego województwa, Andrzeja Bułę, który oświadczył, że… nie zna tematu. Ja muszę się do takich tematów przygotować – oświadczył zupełnie poważnie.
Cały materiał zobaczą państwo po kliknięciu w ikonkę poniżej.
Słowem podsumowania. Bardzo zaciekawiły nas słowa posła Wilczyńskiego, który przyznał, że sala plenarna jest miejscem publicznym, w związku z czym, według toku jego rozumowania, osobiste dokumenty, które znajdowały się na pulpicie przy siedzeniu również mają charakter publiczny. Jesteśmy bardzo zdumieni taką interpretacją. A pisząc poważnie – w takie niedorzeczności brnie się jedynie wtedy, gdy brakuje odwagi, by po prostu przeprosić. Wstyd panie pośle.
źródło, fot: wiadomosci.tv.pl