W niedzielę wieczorem media społecznościowe zawrzały po tym, jak zaogniła się sytuacja na granicy Kosowa i Serbii. Ostatecznie udało się opanować sytuację. NATO wydało jednak komunikat, w którym ogłoszono „gotowość do interwencji”. W Kosowie stacjonują oddziały Sojuszu.
Na pograniczu kosowsko-serbskim zawrzało po tym, jak władze Kosowa podjęły decyzję o obowiązkowej wymianie tablic rejestracyjnych z serbskich na kosowskie. Wybuchły gwałtowne protesty Serbów mieszkających na terenie Kosowa. W proteście zablokowano niektóre drogi i przejścia graniczne.
Sytuacja zaostrzała się coraz bardziej. Media społecznościowe obiegły nagrania, na których słychać ostrzał z broni maszynowej. Pojawiły się też informacje o ruchach serbskich wojsk. Później okazało się, że wiele podobnych doniesień to wytwory rosyjskiej propagandy, której było na rękę zamieszanie w innym miejscu Europy.
Czytaj także: Rosjanie rozmieścili na Białorusi broń nuklearną?! „Konieczna reakcja USA”
Po konsultacjach z ambasadorami UE i USA władze w Prisztinie zdecydowały się odłożyć swój plan o miesiąc. Mają rozpocząć jego wdrażanie 1 września. Można podejrzewać, że również wtedy dojdzie do wzrostu napięcia.
Wobec napiętej sytuacji komunikat wydało również NATO. Na terenie Kosowa stacjonują wojska Sojuszu w ramach misji pokojowej KFOR. Są tam również polscy żołnierze. „Ogólna sytuacja bezpieczeństwa w północnych gminach Kosowa jest napięta, siły pokojowe NATO uważnie ją monitorują i są gotowe interweniować, jeśli stabilność zostanie zagrożona” – napisano w komunikacie.
Dodano również, że „NATO kontynuuje wsparcie w kwestii procesu normalizacji stosunków pomiędzy Prisztiną a Belgradem i wzywa obydwie strony do kontynuacji negocjacji, które są kluczowe dla pokoju i bezpieczeństwa w regionie”.
Źr. twitter; Interia