Stała się rzecz niewiarygodna. Salonowe media i największe dziennikarskie autorytety III RP postanowiły wmówić nam, że nie jesteśmy już w stanie nawet samodzielnie wyciągać wniosków po obejrzeniu nagrania z kamer monitoringu.
Przemysław Wipler w ostatnich miesiącach pokazywał się w towarzystwie Janusza Korwin-Mikke na tyle często, że zaczął być powszechnie kojarzony z największym obecnie antysystemowym ugrupowaniem. Jednocześnie poparcie dla Nowej Prawicy w ostatnich miesiącach rosło, a władza, jak sama twierdziła, miała w rękawie niezłego asa w postaci nagrania ukazującego posła Wiplera bezlitośnie obijającego policjantów. Dlatego też zastanawiający był fakt, iż wspomniane nagranie nie ujrzało światła dziennego choćby w okresie kiedy poseł ogłaszał przejście do Nowej Prawicy. Było to dziwne na tyle, że wiele osób zaczęło zastanawiać się co z tym nagraniem jest nie tak.
W nocy ze środy na czwartek nagranie zostało opublikowane i przez kilka godzin wyrok wydawał Internet, a więc osoby, które nie są opłacane przez grupy nacisku i mogą mniej lub bardziej, ale jednak obiektywnie wygłaszać opinie. Werdykt był jednoznaczny: funkcjonariusze brutalnie pobili posła, który ewidentnie był pijany, ale nie zaatakował Policji.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
W tym momencie do akcji weszli znawcy, którzy na podstawie wątpliwych dowodów zdążyli już rok temu zaklasyfikować Przemysława Wiplera do kategorii „brutalnych agresorów”, więc teraz nie mogli przyznać, że się mylili. O godzinie 8:00 w wiadomościach RMF FM usłyszałem od prowadzącej, że nagranie jest już dostępne, ale nie jest jednoznaczne. Kilka minut później Konrad Piasecki rozmawiał ze Zbigniewem Ziobro, który podczas swych wypowiedzi nieporównywalnie więcej czasu poświęcał na analizę każdego kroku Wiplera, niż na jakąkolwiek krytykę funkcjonariuszy. Szczerze? Siedziałem przy śniadaniu ze wzrokiem wbitym w ścianę zastanawiając się czy to rzeczywiście się dzieje.
Swoje próbował dorzucić TVN, ale tutaj problem był już nieco większy, bowiem do studia zawitał poseł Wipler, który na nieszczęście dla prowadzącego pana Kajdanowicza wie o sprawie najwięcej. Mieliśmy zatem standardowo próby szybkiej zmiany tematu, a także ubolewanie prowadzącego, że na nagraniu niektóre momenty są słabo widoczne. Gość nie dał się sprowokować, a pytaniem dotyczącym usunięcia ze strony stacji zeznań „świadka” zmasakrował pana Kajdanowicza. A przynajmniej tak wynikało z miny prowadzącego.
Zdecydowałem się na streszczenie niektórych sytuacji z dnia wczorajszego, żeby pokazać jakie podejście mają do Polaków media mainstreamowe. Panuje wśród nich totalne przeświadczenie, że prawda należy do nich. Rzeczywistość ma być taka, jaką oni zdecydują się ukazać. Głos sprzeciwu jest bardzo niemile widziany.
Nie wszyscy dziennikarze poszli w zaparte, a najbardziej nietypowym dowodem na to jest zachowanie Kuby Wątłego, który rok temu stwierdził, że jeżeli prawda jest po stronie posła Wiplera to on… wyliże własnego buta. I jak ironicznie by to nie brzmiało – tym dość niepoważnym zachowaniem, dziennikarz pokazał, że ma resztki szacunku do swoich widzów i nie zamierza bezczelnie ich okłamywać.
Fot: YouTube Screen