W najbliższy poniedziałek w Warszawie ma zostać zorganizowana demonstracja pod hasłem: Strajk kobiet – nie składamy parasolek. Jest to już kolejny protest zorganizowany przez środowiska opozycyjne wobec obecnego rządu, wspierane przez organizacje feministyczne, sympatyków Komitetu Obrony Demokracji oraz lewackich aktywistów.
W Polsce, po ośmiu latach rządu sprawowanego przez koalicję PO-PSL, na fali społecznej chęci zmiany na szczytach władzy, został utworzony w wyniku demokratycznych wyborów samodzielny, większościowy gabinet Prawa i Sprawiedliwości. Okres władzy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego naznaczony był nie tylko licznymi nadużyciami ze strony poszczególnych osób ówczesnego gabinetu, ale również upowszechnieniem się praktyk korupcyjnych, wybuchem licznych afer, skandali z udziałem poszczególnych członków parlamentu oraz nepotyzmu w strukturach samorządu terytorialnego i spółkach skarbu państwa. Pomimo zatarcia się transparentności władzy i jeszcze większej utraty nad nią kontroli przez obywateli, zarówno na portalach społecznościowych, jak i na przysłowiowej „ulicy” panował zdumiewający wręcz spokój. Taka mała stabilizacja dziwiła tym bardziej, że poszczególne „niespodzianki” zaserwowane nam przez ówczesną władzę uderzały bezpośrednio w polskiego obywatela, pogarszając jego sytuację materialną, destabilizując codzienną egzystencję oraz zwiększając opresyjność aparatu państwowego. Wystarczy przytoczyć tutaj jedynie trzy wydarzenia: podwyżkę z 22% do 23% podatku VAT w 2011 roku, podniesienie wieku emerytalnego w 2012 roku oraz przejęcie środków z OFE na poczet ratowania budżetu państwa w 2014 roku. Gdyby do tego dodać jeszcze poszczególne ujawniane przez media afery typu Amber Gold czy taśmowe rewelacje z restauracji U Sowy, można oczekiwać przynajmniej strajku generalnego i zamieszek na ulicach wszczynanych przez niezadowolonych obywateli. Tymczasem oprócz niewielkich pikiet oraz kilku protestów środowisk opozycyjnych do ówczesnej władzy, nic takiego nie miało miejsca.
Wraz z ukonstytuowaniem się rządu PiS w Polsce, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły pojawiać się problemy, które z bliżej nieznanych powodów nie występowały wcześniej. Najpierw w obronie Trybunału Konstytucyjnego został utworzony Komitet Obrony Demokracji. Twór ten, który według założycieli miał być oddolnym protestem polskich obywateli przeciwko łamaniu zasad zawartych w polskiej konstytucji, rozpoczął organizowanie pikiet i marszy antyrządowych. Twórcami KOD-u nie byli jednak sfrustrowani obywatele, tylko bardzo osobliwa koalicja tych sił i ugrupowań, które po demokratycznym głosowaniu Polaków znalazły się poza parlamentem. KOD jako kolegialna zbieranina osób odsunięta od sprawowania władzy przez naród, nie może pogodzić się z zaistniałym faktem rzeczy i swoimi działaniami robi wszystko, żeby podważyć legitymizację do sprawowania władzy przez PiS. W swoich postulatach odwołują się do rzekomego łamania w Polsce wolności wypowiedzi oraz niszczenia praworządności w kraju. Nie obawiają się nawet skarg na kraj do ponadnarodowych organizacji, takich jak Parlament Europejski, na którego czele stoi nieprzychylny Polsce polityk o orientacji skrajnie lewicowej – Martin Schulz.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Z upływem czasu aktualna formuła i popularność KOD-u zaczyna tracić siłę, co wiąże się ze spadkiem frekwencji na zgromadzeniach oraz coraz rzadszą obecnością w środkach masowego przekazu. Dlatego niektórzy uczestnicy postanowili sięgnąć po coś nowego i tym razem uderzyć bezpośrednio w światopoglądowe akcenty. Pretekstem do działania było pojawienie się obywatelskiego projektu, firmowanego przez ugrupowanie Stop Aborcji oraz Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej: Ordo Iuris na rzecz zmian w aktualnie obowiązującym prawie aborcyjnym. Zgodnie z założeniami pomysłodawców zmian w prawie, nowe przepisy miały lepiej chronić fundamentalne prawa człowieka, czyli prawo do narodzin, godnego życia i wolności osobistej. W wyniku szeroko zakrojonej (w szczególności na portalach społecznościowych) akcji propagandowej, udało się wykreować fałszywy obraz projektu ustawy jako próby odebrania podmiotowości kobietom i narzucenia im siłą jedynej słusznej wizji światopoglądowej. Działacze proaborcyjni i antyrządowi po mistrzowsku oraz w sposób niezwykle cyniczny wykorzystali obawy kobiet o swoje zdrowie i ich miejsce w nowym ładzie prawnym w przypadku wejścia znowelizowanych przepisów w życie. Pomimo, że projekt antyaborcyjny był inicjatywą prywatną, organizatorzy protestu wyczuwając niepokój społeczny, przekuli go w nastroje antyrządowe. Zupełnie niesłusznie i bez żadnych racjonalnych podstaw, Prawo i Sprawiedliwość stało się beneficjentem niezadowolenia oraz obaw wynikających z ustawy, której autorem nie byli, ani też jej do końca nie popierali. Jeszcze do niedawna w mediach można było zauważyć tłumaczących się polityków PiS z zarzutów oraz problemów, które kilka miesięcy temu w ogóle nie istniały w dyskursie publicznym i nie zaprzątały głowy Polek i Polaków.
Mijają kolejne miesiące samodzielnych rządów PiS. Pomimo pohukiwań środowisk opozycyjnych o tłamszeniu wolności, niszczeniu demokracji i praworządności w państwie, prawie nic złego w Polsce się nie dzieje. Prawie – ponieważ w kraju ma miejsce jedno bardzo niebezpieczne zjawisko – podziały. Podział w społeczeństwach jest tak naturalny i tak oczywisty, jak oczywista jest różnorodność światopoglądowa. Tylko mnogość poglądów i wielość zdań pozwala ewoluować oraz powstawać nowym bytom społecznym i politycznym. Jednak musimy odróżnić fakt, kiedy mamy do czynienia z pozytywnym trendem wymiany zdań i opinii, a kiedy z destruktywnymi i działającymi dezintegrująco na jedność narodu. Obserwując to, co dzieje się na naszym polskim podwórku, można odnieść wrażenie, że w utrwalaniu tych patologicznych zjawisk ktoś nam w tym z zewnątrz pomaga. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, komu zależy na tym, żeby naród polski pozostawał wewnętrznie skłócony i tym samym niszczone były podstawowe więzy ludzkie między Polakami. Kto chciałby widzieć nasz kraj rozdarty wewnętrznie, nie potrafiący się porozumieć i tym samym pozbawiony znaczenia na arenie międzynarodowej. Jakim siłom nie na rękę byłby zjednoczony naród polski, skupiony wokół interesów swojego państwa, a tym samym dbający o swoje bezpieczeństwo. I na koniec, czy w naszej Ojczyźnie są ludzie lub grupy interesu działające z zewnętrznego polecenia lub będące bezpośrednio na usługach obcych wpływów. Nie wyciągając pochopnych wniosków, miejmy w pamięci słowa wielkiego Polaka i męża stanu Romana Dmowskiego: „Zorganizowany należycie naród jest potęgą, której nic na świecie przeciwstawić się nie zdoła. Wobec tego organizacja narodowa ma obowiązek działać uczciwie i otwarcie. Tylko obozy, działające przeciw narodowi i jego dobru, mają potrzebę uciekania się w walce o swe cele do środków nikczemnych – do kłamstwa, obłudy, oszczerstwa, nawet do skrytobójstwa”.
Fot. Jarosław Szeler – wMeritum.pl