Już 2 lutego rosyjski przywódca, Władimir Putin, przyjedzie na Węgry, gdzie spotka się z Viktorem Orbanem. To kolejne świadectwo chęci kontynuowania współpracy między tymi państwami.
Już wcześniej węgierski premier był mocno krytykowany za zbliżenie się z Rosją. Dwa lata temu, w czasie agresji na Ukrainę, Putin przyjechał na Węgry, co spotkało się z dezaprobatą także polskich władz. Rok później to Orban pojechał do Rosji. Obecną wizytę wiele osób interpretuje jako chęć dalszego związania się węgiersko-rosyjskiego, oraz jako chęć zbliżenia Węgier do Stanów Zjednoczonych pod wodzą nowego prezydenta, Donalda Trumpa.
Głównym celem wizyty rosyjskiego przywódcy na Węgrzech jest dalsza współpraca energetyczna między państwami. Chodzi m.in. o rozbudowę elektrowni Paks, w którą technologicznie i finansowo zaangażowała się Rosja.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Szef węgierskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Peter Szijjarto stwierdził, że jego kraj chce lepszych relacji z Rosją. – Jesteśmy zwolennikami bliższych stosunków z Moskwą – mówił. Nie wyraził się jasno, czy Węgry będą wetowały dalsze przedłużenie sankcji wobec Rosji, jakie zostały na nią nałożone po aneksji Krymu, ale stwierdził, że według jego kraju powinny one zostać zniesione, gdyż nie przynoszą żadnego efektu. Dodał, że węgierska gospodarka straciła na nich już 6,5 miliarda dolarów.
Czytaj także: Nie wyszło z Caracalami, uda się z okrętami podwodnymi?