Palestyński minister Ziad Abu Ein zginął w czasie antyizraelskich. Jak donosi Al Jazeera Palestyńczyk zginął gdyż nawdychał się zbyt dużej ilości gazu łzawiącego.
Do protestów doszło na Zachodnim Brzegu z powodu rozdzielenia terenów w okolicach wioski Turmusuyya. Abu Ein był szefem komisji ds. osiedleń. Po krótkiej interwencji lekarzy zmarł w szpitalu w Ramalli. Jak podaje reporter palestyńskiej telewizji Abu Ein został dodatkowo uderzony w klatkę piersiową przez izraelskiego żołnierza. Wersję Palestyńczyka potwierdził izraelski reporter i korespondent Reutersa.
Mieszkańcy pobliskich terenów chcieli zasadzić drzewa oliwkowe obok nielegalnego izraelskiego siedliska Adei Ad kiedy napadli ich izraelscy żołnierze i wypuścili dużą ilość gazu łzawiącego w stronę grupy. Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas nazwał śmierć Abu Eina 'Barbarzyńskim aktem który nie może być tolerowany”. Palestyński lider zapowiedział też podjęcie wszystkich niezbędnych kroków do wyjaśnienia śmierci ministra.
Czytaj także: Pogrom kielecki – jak było naprawdę?
Od pewnego czasu na Zachodnim Brzegu obserwuje się wzrost napięć pomiędzy Izraelczykami a Palestyńczykami. Od kilku tygodni trwają już protesty Palestyńczyków przeciwko władzom Izraela. Jibril Rajoub palestyński doradca ds. bezpieczeństwa powiedział, że po śmierci Abu Eina władze Palestyny zadeklarowały zawieszenie wszelkiej koordynacji dotyczącej bezpieczeństwa z władzami Izraela.
Zachowały się ostatnie słowa ministra, który krótko przed rozpoczęciem protestu powiedział dziennikarzom z jakiego powodu protestują: To jest armia okupacyjnai oni powstrzymują Palestyńczyków przed zabezpieczeniem swoich spraw. Przyszliśmy na naszą palestyńską ziemię sadzic oliwkiZaatakowali nas od razu, mimo, że nikt nie rzucił w nich kamieniem ani nie zaatakował.
źródło: aljazeera.com