Ryszard Andrzejewski, szerzej znany jako Peja, w rozmowie z tygodnikiem „Viva” opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie. Raper przyznał, że wielokrotnie dopuszczał się czynów, których dziś się wstydzi.
„Wywodzę się z nieciekawej okolicy, miałem nieciekawe towarzystwo i nieciekawe życie. Wszystko, o czym rapowałem, było tak na serio, że aż waliło w mordę samym przekazem werbalnym. Ludzie się tego bali. Ci niesłuchający rapu, wywodzący się z innych środowisk, oglądając klip albo słuchając płyt, mówili: „Rynsztok, szambo! Co to za świat? Takiego życia nie ma”. Otóż jest! Zależy, gdzie pójdziesz. Jeżeli chcesz pobiegać, to pójdziesz do parku i zobaczysz sportowców, ale też pijaków na ławce. A jak wejdziesz w ślepą uliczkę, to zobaczysz tylko pijaków lub grupę okolicznych łobuzów” – mówi Peja.
Raper wspomina, że lata 90., w których funkcjonował jako nastolatek, były szalenie niebezpieczne. Peja przyznaje, że wielokrotnie robił rzeczy, których dziś, z perspektywy czasu, bardzo się wstydzi.
Czytaj także: Peja dostał ofertę z FAME MMA. Jest odpowiedź
„Lata 90. były niebezpieczne. Jeżeli jechałeś na inne osiedle do dziewczyny i nie zakumplowałeś się z kolesiami wystającymi pod klatką, to mogłeś dostać w mordę. Tak samo, gdy jakiś nieznajomy przyjeżdżał tutaj na dzielnicę. Często robiłem rzeczy, których dzisiaj się wstydzę. Dziś nie nazwę tego walką o przetrwanie, bo to był momentami zwyczajny bandytyzm. Wtedy tłumaczyłem to ekonomią” – opowiada.
„Najprostszym rozwiązaniem było wziąć nóż i wyjść na ulicę, wyrwać kobiecie torebkę albo strzelić kogoś w mordę i zabrać mu portfel. Dziś widzę to inaczej. Wiem, że mogłem jakieś pieniądze zarobić, ciężko pracując” – przyznaje.
Peja zdradza, że bardzo wcześniej pochował swoich rodziców. Przyznaje, że matka nadużywała alkoholu i to przyczyniło się do jej przedwczesnej śmierci. Dodaje też, że „w wieku 20 lat pochował na cmentarzu ojca”.
Występ w „Agent Gwiazdy”
Peja opowiedział również o swoim występie w programie „Agent Gwiazdy”. Jak przyznaje, chciał, aby ludzie przestali patrzeć na niego, jak na stereotypowego rapera.
„Chciałem pokazać, że Rychu Peja również po czterdziestce ma coś do zaoferowania. Coś więcej niż tylko „k…” i „p…”. Chodziło o to, żeby się „sprzedać” w wymiarze ludzkim. Że to jest gość, z którym można normalnie pogadać, można z nim zrobić biznes, on nie da w mordę, wychowuje dzieci, jest odpowiedzialny, żyje w związku z żoną już 10. rok, nie łajdaczy się, rzucił alkohol, nie używa narkotyków ani sterydów, co też czynił przez lata. Jest fajnym człowiekiem, który przeszedł długą drogę i może stanowić przykład na faktyczną dobrą zmianę” – wyjaśnił.
Cały wywiad z Ryszardem „Peją” Andrzejewskim w najnowszym numerze magazynu VIVA! od czwartku 23 sierpnia.
Kim jest Peja?
Ryszard Andrzejewski, czyli Peja, to jeden z najbardziej doświadczonych przedstawicieli polskiej sceny rapowej. Ma na swoim koncie wiele kultowych albumów, w tym ten najbardziej popularny, wydany na początku swojej muzycznej drogi – „Na Legalu”.
W 2010 roku założył wytwórnię płytową pod nazwą RPS Enterteyment. Dziś wydaje w niej wielu raperów, często bliskich znajomych Andrzejewskiego.
W 2011 roku raper został sklasyfikowany na 1. miejscu listy 30 najlepszych polskich raperów według magazynu Machina. W 2014 roku został nagrodzony statuetką Złotej Felgi za całokształt twórczości w polskim hip-hopie.
Jako raper ustanowił rekord i wraz z Tede stał się artystą z największą liczbą albumów w historii, które zadebiutowały na Polskiej liście przebojów – OLiS. Z Tede wiąże go również historia największego beefu w historii polskiego rapu. Panowie nagrali po kilkanaście dissów, w których starali się jak najmocniej dopiec przeciwnikowi. Rywalizacja na linii muzycznej przełożyła się ich na obecne relacje, które można określić jako wrogie.
Peja większość swojej kariery muzycznej dzielił z DJ Decksem, jednak kilka lat temu ich drogi się rozeszły. Przez jakiś czas Andrzejewski współtworzył również ekipę o nazwie „Ski Skład”.
Jest żonaty. Ma dwoje dzieci.