Kryzys na Morzu Azowskim jest szeroko komentowany w mediach na całym świecie. Głos w tej sprawie zabierają również polscy politycy. Niektórzy zaliczają przy okazji geograficzne wpadki. Mowa o Ryszardzie Petru i… szefie MSZ Jacku Czaputowiczu.
„Eskalacja napięcia między Rosją i Ukrainą na Morzu Azorskim wymaga reakcji całej Unii Europejskiej. Polska powinna być ambasadorem Ukrainy w Unii. Trudno odgrywać taką rolę jeśli polski rząd jest skłócony z UE” – napisał Ryszard Petru w kontekście konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Problem w tym, że wspomniane przez niego „Morze Azorskie” w rzeczywistości nie istnieje. Do incydentu zbrojnego doszło bowiem na Morzu Azowskim. Z kolei Azory, to archipelag leżący zupełnie innym rejonie – około 1500 km od wybrzeży Półwyspu Iberyjskiego.
Czytaj także: Petru komentuje kryzys na Ukrainie, ale... pomylił morza
Przed państwem Ryszard Petru – lider partii Razem Przepraszam Teraz. pic.twitter.com/uKizFh1qEa
— TVΠ Korea ?? ? (@tvpiKorea) 26 listopada 2018
Szef MSZ o „Morzu Azorskim”
Podczas gdy Petru stał się bohaterem memów, okazało się, że kilka dni wcześniej identyczną wpadkę zaliczył szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz. „(…) Sytuacja na morzu Azorskim, gdzie następuje zwiększenie aktywności militarnej Rosji…” – mówił minister w rozmowie z mediami.
Wpadkę Czaputowicza natychmiast dostrzegł Petru. „Minister Spraw Zagranicznych na oficjalnej konferencji prasowej mówi o ‘Morzu Azorskim’! Ale dla części mediów ważniejsza jest literówka w tweecie posła” – żalił się na Twitterze.
Minister Spraw Zagranicznych na oficjalnej konferencji prasowej mówi o „Morzu Azorskim”!
Ale dla części mediów ważniejsza jest literówka w tweecie posła. pic.twitter.com/U7fPtQYyTe
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) 26 listopada 2018
Pewnie, że się śmieję! Robi się prawdziwy Batalion Azor. https://t.co/WVeo1eUvTS
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) 26 listopada 2018
Tymczasem w obronie ministra stanął dziennikarz Łukasz Warzecha, który przekonuje, że szef MSZ w rzeczywistości mówił o Morzu Azowskim.
Widzę, że niektórzy straszliwie się podekscytowali. Owszem, minister ma średnią dykcję, ale mówi jednak „Azowskie”, nie „Azorskie”, więc proponuję przestać szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma. https://t.co/Fnz3ScO8i3
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 26 listopada 2018
Źródło: Twitter, gazeta.pl