Pijany kierowca miał w organizmie blisko 3 promile alkoholu. Wpadł, bo zaparkował swój pojazd na krajowej „7” w Suchedniowie. Sam zaś leżał w rowie dzielącym jezdnie. Za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości ustawodawca przewiduje karę do 2 lat pozbawienia wolności.
W piątek tuż przed godziną 23 dyżurny skarżyskiej jednostki policji otrzymał zgłoszenie, z treści którego wynikało, że w Suchedniowie na trasie S-7 stoi nieoświetlony samochód. Na lewym pasie jezdni w kierunku Kielc mundurowi zastali zaparkowanego peugeota. W stacyjce auta znajdowały się kluczyki. Kiedy policjanci opatrolowali pobliski rejon, w rowie dzielącym jezdnie zauważyli leżącego mężczyznę.
Czytaj także: Koronawirus. Znów duży wzrost! Ponad 4 tys. zakażeń w jednym województwie
Okazał się nim kompletnie pijany kierowca z Suchedniowa. W jego organizmie znajdowały się blisko 3 promile alkoholu. 56-latek tłumaczył stróżom prawa, że wracał ze Skarżyska, ale w pewnym momencie zatrzymał pojazd i z niego wysiadł, bo bardzo źle się poczuł.
Pijany kierowca z S7 to nie wszystko
Policjanci ze Skarżyska zatrzymali w ciągu minionego weekendu w sumie trzech pijanych kierowców. W sobotę po godzinie 13 policjanci drogówki pojechali na ulicę Metalowców, gdzie pijany kierowca bmw spowodował kolizję, doprowadzając do zderzenia z fordem. Od 61-letniego kierowcy niemieckiego auta wyczuwalna była silna woń alkoholu. Badania alkomatem wykazały, że jest nietrzeźwy. Wydmuchał bowiem prawie 2,5 promila.
Czytaj także: Marsz Niepodległości będzie w tym roku… zmotoryzowany!
W sobotni wieczór 29-letni mieszkaniec gminy Skarżysko-Kościelne ujął sprawcę kolizji, który na ulicy Piłsudskiego uszkodził mu samochód i odjechał z miejsca. Siedzący za kierownicą seata zatrzymał się dopiero na ulicy Metalowców. Był nim 51-latek zamieszkały w Skarżysku. Miał w sobie 2,40 promila alkoholu. Ponadto pobrano mu krew do badań. Szybko wyszło na jaw, że sprawca kolizji nie posiada prawa jazdy, posiada natomiast sądowny zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.
Czytaj także: Joe Biden zaliczył wpadkę. Chodziło o Lecha Kaczyńskiego