We francuskim mieście Soissons tłum zaatakował polski samochód dostawczy. Pojazd doszczętnie spłonął, a kierowca jest przekonany, że atak został przeprowadzony przez „żółte kamizelki”, których członkowie znów protestują na ulicach.
O sprawie informuje branżowy portal 40ton.net, którego redaktorzy zostali powiadomieni przez pracodawcę pechowego polskiego kierowcy. Portal nie wyklucza, że atak mógł być aktem zemsty, bo wcześniej inny polski kierowca śmiertelnie potrącił jednego z uczestników protestów „żółtych kamizelek”.
Czytaj także: Polak potrącił członka „żółtych kamizelek”. Jak to tłumaczy?
„Kierowca naszego Renault Master z plandeką natrafił na blokadę na rondzie “Rond-Point de l’Archer”. Grupa strajkujących była pijana i bardzo agresywna, więc zaczęli rozplandeczać auto, wchodzić na pakę i grozić kierowcy.” – informuje czytelnik portalu 40ton.net, który przesłał swoją relację.
„Żółte kamizelki” palą polski samochód
Wkrótce na miejsce przybyli policjanci, którzy wyciągnęli polskiego kierowcę z opresji. Zabrali go na bok, aby ustalić, co rzeczywiście się stało.
„Kiedy kierowca rozmawiał z policją, zaobserwował jak płonący obiekt (prawdopodobnie butelka z łatwopalną cieczą) leci w stronę “Masterki”. Po kilku sekundach całe auto stanęło w płomieniach. Kierowca pobiegł do auta, odpalił gaśnicę ale kompletnie nic to nie dało. Auto spłonęło doszczętnie wraz z towarem i wszystkimi rzeczami osobistymi kierowcy.” – dodaje źródło portalu.
Czytaj także: Generałowie oskarżają Macrona o łamanie konstytucji
Funkcjonariusze zabrali Polaka na komisariat, gdzie spędził noc. Ostatecznie za przyczynę pożaru mundurowi uznali… „dziurawy zbiornik paliwa i ognisko znajdujące się nieopodal”. Policjanci nie aresztowali nikogo z agresywnego tłumu.
Źródło: 40ton.net