Od przeszło dwóch miesięcy resort zdrowia i Główny Inspektorat Farmaceutyczny utrzymują niemal całkowitą blokadę eksportu równoległego leków z Polski. Jednak dostępność w aptekach wielu ważnych dla zdrowia i życia pacjentów produktów leczniczych nie uległa istotnej poprawie.
Od 12 lipca obowiązują przepisy, które stworzyły administracyjną tamę dla eksportu równoległego leków z Polski. Minister Zdrowia ogłasza wykaz leków, których nie wolno wywozić z kraju bez zgody Głównego Inspektora Farmaceutycznego – ten zaś twierdzi, że wydaje wyłącznie decyzje odmowne. Restrykcyjne regulacje na razie nie przekładają się jednak na rozwiązanie problemu niedoborów – koncernom farmaceutycznym nie udało się bowiem wykorzystać tego czasu do należytego zaopatrzenia rynku w deficytowe leki.
Zdaniem przedsiębiorców zrzeszonych w Stowarzyszeniu Eksporterów Równoległych StER ustawodawca wylał dziecko z kąpielą: przepisy nakładają bardzo restrykcyjne ograniczenia na eksporterów, a nadal brak skutecznych mechanizmów egzekwowania istniejących od dawna zapisów odnoszących się do tak ważnych uczestników rynku farmaceutycznego, jakimi są producenci. Według eksporterów producenci nie tyle nie mają możliwości zaspokojenia potrzeb aptek, co – w świetle nowych regulacji – zwyczajnie nie leży to w ich interesie. Chodzi o ochronę ich ogromnych zysków w krajach najzamożniejszych.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
– Przypomnijmy: eksport równoległy opakowania leku z Polski do kraju, gdzie jest on kilkukrotnie droższy, oznacza, że producent zarabia na nim kilkukrotnie mniej niż mógłby, samodzielnie sprzedając je za granicą – wyjaśnia Maciej Bieńkiewicz ze StER. – Nowe prawo w pewnym sensie oddaje w ręce koncernów farmaceutycznych kontrolę działalności ich legalnych rynkowych konkurentów, jakimi są – eksporterzy.
Mechanizm, który wprost przekłada przypadki braków leków w aptekach na administracyjne ograniczenia w możliwości ich eksportu, to według eksporterów jawna zachęta do utrzymywania przez koncerny chronicznych niedoborów produktów leczniczych na rynku. Pełna dostępność leków w aptekach skutkowałaby bowiem brakiem podstaw dla zakazu ich sprzedaży poza Polskę.
Istnieje poważne ryzyko, że sytuacja pacjentów nieprędko ulegnie poprawie. Przynajmniej tak długo, jak długo rozwiązania problemu nie zacznie się poszukiwać u źródła, czyli po stronie podaży. – Skuteczne egzekwowanie odpowiedzialności producentów za właściwe zaopatrzenie rynku w leki refundowane jest warunkiem, bez którego nie posuniemy się do przodu w dążeniach do zapewnienia pełnej dostępności leków w aptekach – puentuje Bieńkiewicz.