Około godziny 2 w nocy w tzw. „miasteczku wolności” przed Sejmem wybuchł pożar. Spłonęła część namiotów protestujących tam przedstawicieli środowisk opozycyjnych. Interweniowały służby ratunkowe.
Pożar dostrzegli policjanci patrolujący okolicę. Na miejsce szybko wezwano również inne służby ratownicze i straż pożarną.
Czytaj także: Polski ambasador ostro do Zachodu: „Niech oddają swoje ziemie”
Okazało się, że śpiący w namiotach protestujący nadal spali i nie dostrzegli zagrożenia. „Funkcjonariusze obudzili i wyprowadzili z namiotów trzy osoby. Nikt nie doznał obrażeń” – przekazał rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Interia wskazuje, że saliło się pięć z siedmiu namiotów. Jak udało się nieoficjalnie ustalić, w namiotach służby znalazły 11 butli z gazem.
Czytaj także: Kraśko oskarżany o niepłacenie podatków. Dziennikarz odpowiada. Burza w sieci
Tzw. „miasteczko wolności” od dawna stoi na skwerze imienia François Mitterranda przed gmachem Sejmu. Protestują tam przedstawiciele środowisk opozycyjnych sprzeciwiających się rządom Prawa i Sprawiedliwości.
Źr. Interia